Jestem otwarta na zmiany

Kasia Dzijak z Gdańska będąc dzieckiem, zapragnęła zostać tancerką. Los jednak pchnął ją w kierunku fitnessu. Po latach prowadzenia zajęć grupowych postanowiła zostać trenerem personalnym. Gdy zaczęła tworzyć swoje studio, gdzie mogłaby się spotykać z klientami, koronawirus pokrzyżował jej plany, bo wprowadzono zakaz zgrupowań. Czy zrezygnowała z marzeń? Nie! Z powodzeniem prowadzi zajęcia online, a w przyszłość patrzy z nadzieją. 


"Wierzę, że jeśli robimy coś z pasji, to w trudniejszej sytuacji też się odnajdziemy i będziemy czerpali z niej radość"

- Kasiu, prowadzisz zajęcia fitness online. Znając Ciebie, to jestem przekonana, że zajęcia są świetne, bo Ty profesjonalnie podchodzisz do sportu. Fajnie, że nie poddałaś się, a mimo utrudnień związanych z epidemią działasz dalej.
- Śmieję się, że te wirtualne zajęcia tak mi się spodobają, że jeszcze nie wrócę do spotkań na żywo. Nie muszę nigdzie dojeżdżać, wystarczy, że kliknę przycisk i mam kontakt z moją grupą treningową, a po zajęciach w przysłowiowym mgnieniu oka jestem z najbliższymi (śmiech). Wiadomo jednak, że nic nie zastąpi kontaktu bezpośredniego. Brakuje mi tego, ale cóż, trzeba sobie radzić w warunkach, w jakich jesteśmy. Wierzę, że jeśli robimy coś z pasji, to w trudniejszej sytuacji też się odnajdziemy i będziemy czerpali z niej radość. W mojej grupie treningowej nie tylko ćwiczymy, ale także wspieramy się, doradzamy. Są tam świetne kobietki i lubię nasze wirtualne spotkania.

- Skąd Twoje zamiłowanie do sportu. Przecież on jest taki męczący (śmiech).
- Sport nie jest męczący! Ciężko jest, gdy zajmujesz się nim zawodowo. A tak, poza zdrowiem, zgrabną sylwetką, daje też energię, motywację. Oczywiście trzeba ćwiczyć z głową, aby nie zrobić sobie krzywdy. Ja go uwielbiam. Jak byłam dzieckiem, chodziłam na lekcje tańca i zapragnęłam zostać tancerką towarzyską. Jak to ja, wybrałam sobie najtrudniejszą dziedzinę. Może nie znalazłam się w odpowiednim miejscu albo czasie, bo nią nie zostałam…

- Może jednak nie taka Twoja droga miała być…
- Bardzo możliwe. Taniec jednak uwielbiam i gdy tylko mogłam, to tańczyłam. Mając 20 lat, zrozumiałam, że zawodową tancerką jednak nie będę. Zastanawiałam się, co będzie dla mnie odpowiednie. Tak trafiłam na fitness. W tej dziedzinie też można się zmęczyć, do muzyki zrobić choreografię więc jak dla mnie, to było idealnie rozwiązanie.

- Pamiętasz swoje pierwsze zajęcia, które poprowadziłaś?
- To było w grudniu 2012 r. Jak ukończyłam szkolenie instruktora fitness, to zwołałam swoje koleżanki ze studiów. Wynajęłyśmy wspólnie salę w szkole i ćwiczyłyśmy. To było mega stresujące, ale podobało mi się. Szybko też zaczęłam dostawać różne propozycje prowadzenia zajęć w klubach sportowych. Na początku było mi trudno, bo ja się sama męczyłam. Dawałam z siebie 100 procent. Z upływem czasu było coraz lepiej. W końcu postanowiłam rzucić studia, które mi nie pomagały w mojej pracy, bo uczyłam się filologii klasycznej. Wtedy już całkowicie oddałam się zajęciom i moja praca przynosiła coraz większe efekty. Pracowałam w wielu znanych klubach w Trójmieście. Nie raz żartowałam, zakładając mikrofon na zajęciach, że mam teraz swój koncert (śmiech).

- To jak to się stało, że jednak chciałaś działać indywidualnie z klientem?
- W pewnym momencie stwierdziłam, że mi to nie wystarcza. Fajnie pracowało mi się w grupie, poznałam świetnych ludzi, ale trudniej w taki sposób pracować nad efektami poszczególnych osób. Indywidualnie jestem w stanie kompleksowo zadbać o potrzeby moich podopiecznych. W bezpośrednim kontakcie mogę poznać człowieka, jego bolączki i lepiej mu pomóc. Jestem bardzo świadoma tego, co robię. Cały czas rozwijam się, uczę, aby jak najlepiej wykonywać swoją pracę. I nawet, teraz gdy sytuacja zmusiła nas do spotkań online, dla mnie samo nagranie szkolenia, które ktoś może sobie puścić co jakiś czas, to za mało. Aby coś osiągnąć, to trzeba nad tym popracować. Dlatego mi zależy, aby nasze spotkania, mimo iż wirtualne, to były bardziej wartościowe niż samo odsłuchanie nagrania. Niektóre rzeczy warto przedyskutować, trzeba na bieżąco kontrolować wyniki. Rozmowa też motywuje. Interakcja, nawet ta online, jest bardzo ważna i pomocna. I w taki właśnie sposób pracujemy w naszej grupie. Nie tylko ćwiczymy, ale także się wspieramy wzajemnie. 


"Nie można przesadzać w żadną stronę, bo zrobimy sobie krzywdę. Ja popełniłam ten błąd, ale teraz już wiem, że balans jest bardzo ważny"


- Czy aby zapewniać bardziej kompleksową pomoc, zainteresowałaś się także dietetyką? 
- Tak, zrobiłam wszelkie, możliwe szkolenia w tym zakresie. Dieta to podstawa. Bez niej nie ma nic. Same ćwiczenia nie dadzą większych rezultatów. To musi iść w parze i ze sobą współgrać. Nie ma sensu, jak będziesz ćwiczyć godzinami, a w międzyczasie zapychała byle czym.

- Tak, poćwiczę godzinę, a później chipsami się nagrodzę (śmiech).
- Zwłaszcza przed fajnym filmem (śmiech). Dlatego kompleksowe podejście daje najlepsze wyniki. Ja widzę sens w tym, co robię, a jeśli druga strona jeszcze w nasze działania wierzy, to razem osiągamy świetne rezultaty. Ja to kocham i zamierzam iść w tym kierunku, na przekór koronawirusowi.

- Brawo za postawę. 8 lat już zajmujesz się zawodowo sportem. Czy były momenty, kiedy miałaś dość?
- Jak prowadziłam 8 godzin fitnessu dziennie, to można powiedzieć, że byłam lekko zajechana. Dlatego tez podjęłam decyzję pracy jako trener personalny, dzięki temu moje ciało mniej się eksploatuje.

- O mamo! Mnie godzinę jest ciężko poćwiczyć, a Ty 8 dawałaś radę?
- Tak, były i takie czasy. Przegięłam i żniwo tego zbieram do dziś. Nie można przesadzać w żadną stronę, bo robimy sobie krzywdę, ale ja daję z siebie zawsze maksa i nie umiałam wtedy tego wypośrodkować. To był błąd i mam nauczkę. Już wiem, że balans musi być. Teraz pracując nad efektami innych osób, dbam też, by inni nie przeginali, ale stopniowo dążyli do celów. 

- Jaką masz radę dla osób, które marzą, ale szybko się zniechęcają, gdy pojawiają się trudności?
- Trzeba być konsekwentnym. Nie można się poddawać tak po prostu, ale trzeba dążyć do spełnienia. Chyba że cel nie jest nasz tylko narzucony przez innych, to szybciej się poddamy. Jak wymyśliłam, co chcę robić, byłam młoda. Ok, nie miałam wtedy większych ograniczeń, ale na różnych etapach naszego życia podejmujemy nowe cele. Jeśli wynikają z naszych pragnień, to trzeba zakasać rękawy i je zrealizować. Ja swojego marzenia byłam pewna w 100 procentach. Oczywiście, po drodze byli ludzie, który próbowali mnie zniechęcić, ale ja wierząc w nie głęboko, nie dałam się powstrzymać żadnej negatywnej opinii. Trzeba się zaprzeć i iść do przodu. Ja kocham to, co robię, cały czas się w tym kierunku rozwijam. Trudności zawsze były i będą. Trzeba się z tym faktem pogodzić, ale to nie powód, by rezygnować z siebie. I warto też uczyć na własnych błędach oraz być zapobiegawczym, tzn. przemyślmy różne rozwiązania, aby nie zrobić sobie czy bliskim krzywdy, a mieć jakieś zaplecze ratunkowe. Z moim studiem trenera personalnego przekalkulowałam wszystko i mam przekonanie, że powinno się udać. Teraz, w dobie koronawirusa, plany się przesuwają. Nie załamuję się jednak i działam z tym, co mam. Jak teraz nie mogę spotykać się na żywo, działam online i spróbuję za jakiś czas zajęć w grupach stacjonarnych. Mam swój plan i cieszę się, gdy o nim myślę. Kiedyś sądziłam, że taka praca jest tylko na krótki czas. Patrząc na inne kraje, gdzie zajęcia prowadzą osoby po pięćdziesiątce, to ja wierzę, że będę do emerytury się tym zajmowała. I ta perspektywa jest świetna. Jeśli wiesz, co chcesz robić, to tak naprawdę nie ma żadnych ograniczeń, chyba że samemu je sobie ustawisz. A poza tym, jak się nie spróbuje, to się nie będzie wiedzieć, czy to o czym marzyliśmy, było dla nas dobre. Później będziemy żałować, jak okaże się, że już jest za późno. Nie ma też idealnych momentów. Jak mój syn był mały, to z nim ćwiczyłam. W szkole rodzenia był specjalny kącik dla dzieci, aby mamy mogły ćwiczyć i mieć oko na swoje pociechy. Tak naprawdę, to każdy moment nie jest odpowiedni, bo zawsze są jakieś przeszkody. Pytanie, co my z tym zrobimy. Czy działamy, czy czekamy? Wybierając drugą opcję, to możemy się nie doczekać. A jak ma się pomysł, to pieniądze też się zawsze zorganizuje. Teraz moje zajęcia musiały się przenieść do sieci. Jest inaczej, ale nie ograniczam się w tym zakresie. Jestem otwarta na zmiany i nie upieram się, że coś koniecznie musi być tak, jak ja chcę. Jak wychodzi inaczej, to się dostosowuję do sytuacji i działam dalej. 

 „Trudności zawsze były i będą. Trzeba się z tym faktem pogodzić, ale to nie powód, by rezygnować z siebie. Jeśli wiesz, co chcesz robić, to tak naprawdę nie ma żadnych ograniczeń, chyba że samemu je sobie ustawisz”

- Jakie masz marzenia?
- Chcę stworzyć swoje imperium fitness na dużą skalę, takie miejsce sportowego rozwoju. Myślę, że wiele spraw i tak zostanie online, więc z tego nie rezygnuję i rozwijam się też w tej dziedzinie.

- Czego Ci życzyć?
- Dalszego rozwoju.

- Wszystkiego dobrego, a przede wszystkim zdrowia. 
Dziękuję za rozmowę.

Zdjęcia: Iza Dzijak/Miolafoto.pl

Komentarze

Popularne posty