Podróżując, odkrywam nowe miejsca oraz siebie

Ślub na Bali? Brzmi jak piękne marzenie. Dla Oli i Adriana Czerwińskich z Gdańska jest niezapomnianym wspomnieniem. W pięknych okolicznościach indonezyjskiej przyrody przysięgali sobie miłość. I tam zamierzali zamieszkać, jednak koronawirus pokrzyżował plany. Musieli wrócić do Polski. Ola jednak już planuje kolejne wyprawy. 


 Podróżując poznaję nowe miejsca, kulturę, obyczaje, ale też siebie. Mam możliwość przekraczania swoich granic, mierzenia się z lękami. Stajemy się odważniejsi i pewniejsi siebie



- Nie usiedzisz za długo w jednym miejscu?
- W mieszkaniu zrobiłam już wszystko, co było do zrobienia. Porządek mam na wszystkich półkach. Poza tym ile można siedzieć w jednym miejscu? Podróżnicy tak mają, że ich ciągnie w świat. Chcą poznawać, doznawać. Dlatego już planuję kolejne wyprawy. Na razie niedaleko, bo na Kaszuby. Cieszę się, że wszelkie zakazy są luzowane i mam nadzieję, że niedługo wyjadę za granicę. 


- Co Ci daje podróżowanie?
- Szczęście, radość z życia, a także rozwój. Poznaję nowe miejsca, kulturę, obyczaje, ale też siebie. Mam możliwość przekraczania swoich granic, mierzenia się z lękami. Trwając w miejscu, które jest nam znane, nie wystawiając się na różne próby, nie mamy szansy odkrywania w sobie nowych umiejętności. Widząc, jak radzimy sobie w różnych, dotąd nieznanych nam sytuacjach jesteśmy odważniejsi i bardziej dumni oraz pewniejsi siebie.


- A czy tego nie można odnaleźć w Polsce?
- Oczywiście, że można. Podróżować można zarówno po kraju, jak i za granicą. Wszystko zależy od naszych indywidualnych potrzeb. Ja wolę ruszyć gdzieś dalej. W Polsce znam język i łatwiej wrócić mi do domu w każdej chwili. Wyjeżdżając w obcy teren, muszę się tam wczuć w otoczenie, spróbować porozumieć, odnaleźć się w tym, co nowe i obce. To niezwykłe doświadczenie. 

- Pamiętasz swoje pierwsze wyprawy?
- Babcia zabierała mnie i brata na różne wycieczki, np. do Grecji czy Chorwacji. Były objazdówki, a także pobyty w hotelach allinclusive. Podczas jednej z takich wycieczek zafascynowałam się Turcją. Urzekła mnie starożytność. Chciałam poznawać inne kultury, ich odmienności. Zawodowo postanowiłam związać się z podróżowaniem. Studiowałam budowę okrętów i jachtów, bo pomyślałam, że może kiedyś będę organizowała rejsy i chciałam wiedzieć, jak buduje się łajby. Zrobiłam też kurs pilota wycieczek i zaczęłam pracować w biurze podróży. W międzyczasie byłam też cztery miesiące w Stanach Zjednoczonych. Przez trzy miesiące pracowałam na obozie dla dzieci, a później za zarobione pieniądze, przez miesiąc podróżowałam. To była dla mnie bardzo budująca wyprawa, bo odkryłam, że samotne wyjazdy też są fajne.

- Podróżowałaś sama? Brawo ty!
- Moja mama miała wtedy inne podejście…

- Bo rodzice martwią się o swoje dzieci…
- To prawda. A jak wróciłam, to już była spokojniejsza i myślę, że podczas kolejnych moich wypraw mniej się stresowała. Wiedziała już, że dam radę i nie powinno mi się nic stać, bo umiem sobie poradzić za granicą. A ja zrozumiałam, że samotna wycieczka sprawia mi wiele radości. Lubię podróżować z mężem, rodziną, przyjaciółmi, ale samodzielnie, chociaż raz w roku, muszę się gdzieś wybrać. Czuję potrzebę zapakować plecak i wyruszyć, by pomyśleć i uporządkować sobie w głowie różne sprawy.


- Mąż nie ma nic przeciwko?
- Nie, wręcz jak widzi, że mnie nosi, to sam mnie wysyła. 


- Zatęsknimy, będzie milej?
- To też. Mąż jak widzi, że prawie chodzę po ścianach i co chwila mówię, że gdzieś bym pojechała, to mówi, jedź, pobaw się i wróć. Jadę więc na weekend, może kilka dni dłużej i wracam spokojniejsza. 



 Czasami czuję potrzebę zapakować plecak i wyruszyć, by pomyśleć i uporządkować sobie w głowie różne sprawy. Wyjeżdżam sama na kilka dni i wracam spokojniejsza



- Co byś poradziła innym, którzy myślą o samodzielnych podróżach? Jak być wtedy bezpiecznym?
- To zależy, gdzie się jedzie. Warto trzymać się skupisk ludzi, nie chodzić ciemnymi uliczkami, zwłaszcza na początku. Trzeba najpierw się obyć z terenem i samotnością. Można też wybierać pokoje jednoosobowe. Mnie nie przeszkadza, jak jest wielu ludzi w pokoju, ale jeśli ktoś nie miał do tej pory sposobności spania z kilkunastoma, obcymi osobami, to może niech stopniowo się do tego przyzwyczaja. Ja dla bezpieczeństwa spałam na wszystkich swoich rzeczach i nie było w tym nic dziwnego. Oczywiście jest ryzyko, że może nas ktoś okraść, ale takie zagrożenie jest praktycznie wszędzie. Nie ma co popadać w paranoję. Trzeba zachować środki ostrożności. Tak naprawdę, to w podróży nie jesteśmy sami. Zawsze ktoś jest obok, można z kimś porozmawiać, zrobić wspólne zdjęcie, a nawet część trasy odbyć razem. Poza tym jesteśmy niezależni i spędzamy czas, tak jak my chcemy. Mnie to bardzo zachęca to takich właśnie wypraw. 


- Prowadzisz bloga Podreptuję. Fajna nazwa, ale dlaczego taka? 
- Bardzo lubię podróżować pieszo. W takiej formie dużo rzeczy jestem w stanie zauważyć i poczuć, więcej niż jak jadę samochodem czy pociągiem. Także, jeśli tylko mogę, to staram się w ten sposób przemieszczać. A pisać lubiłam zawsze, już od dziecka tworzyłam różne historie. Na blogu staram się łączyć pasję do pisania i do podróży. Dzielę się relacjami, ciekawostkami, opiniami. Na razie głównie wśród znajomych, ale powoli się rozwijam. 


- Opowiedz o waszym weselu na Bali. Trudno go zorganizować?
- Wbrew pozorom nie. Trzeba poświęcić trochę czasu, ale jeśli sami to zorganizujemy, to wychodzi dużo taniej. Trzeba poszukać tanich lotów, hoteli. Na Bali jest firma, która zajmuje się organizacją tych ślubów po tamtej stronie. Załatwiają formalności łącznie z wysyłką dokumentów do Polski. Trzeba jednak mieć akty urodzenia, zarejestrować ślub w ministerstwie spraw zagranicznych, przetłumaczyć papiery na indonezyjski, ale to jest jak najbardziej do zrobienia. 


- Czy Wy skorzystaliście z usług tej firmy?
- Tak. Prowadzi ją Polska, którą znam od dawna. Organizują śluby w różnych miejscach, na plaży, na klifach, w hotelu czy kościele. Wszystko zależy jakie preferencje ma para młoda. 



 Ślub i wakacje na Bali? Oczywiście, to jest możliwe i wcale niedrogie

- A skąd pomysł na ślub na Bali?
- 6 lat temu pojechałam z rodzicami i bratem na Bali. Ta znajoma Polka opowiadała, że się zajmuje organizacją ślubów. Uznałam, że to fajny pomysł, ale wtedy jeszcze nie myślałam o zamążpójściu. Gdy przyszedł ten czas, to pomysł wrócił. Zaczęliśmy z narzeczonym sprawdzać, jakie są koszty i okazało się, że to wcale tak drogo nie wychodzi. Jest nawet tańsze niż organizacja wesela w Polsce. My nie chcieliśmy dużej imprezy, a raczej kameralnie. Spodziewałam się maksymalnie 15 osób, a w ostatecznym rozrachunku wyszło 30. Byliśmy największym polskim ślubem organizowanym przez tą firmę. 


- Teraz możesz doradzać Polakom, jak niedrogo mieć ślub na Bali.
- Jeśli tylko są zainteresowani tym tematem, to zapraszam do kontaktu, chętnie pomogę i odpowiem na pytania. Rozbudowana relacja i opis poszczególnych procedur jest też dostępny na moim blogu. Ja oprócz ślubu chciałam gościom pokazać te urokliwe miejsce, którym jestem zauroczona. Łącznie byliśmy 8 dni, podczas których także zwiedzaliśmy okolice. 


- A jak wrażenia gości po ślubie?
- Byli zachwyceni. Kilka osób stwierdziło, że chce wrócić na Bali, inni zaczęli rozważać taką opcję ślubu, jak my. Z mężem i czwórką znajomych polecieliśmy później w podróż poślubną do Australii. Znajomi towarzyszyli nam tydzień, a my jeszcze trzy tygodnie sobie zwiedzaliśmy. 


- Ciebie Bali tak urzekło, że chciałaś tam zamieszkać…
- Oj, tak. Po powrocie do kraju, przez pewien czas, jako pilot wyjeżdżałam na tydzień po Skandynawii czy Włoszech, aż pojawiła się możliwość wyjazdu i pracy na Bali. Szkopuł w tym, że byłam świeżo po ślubie, a ja chciałam już wyjechać na 5 miesięcy. Mój mąż okazał się wspaniały. Powiedział, że zależy mu na tym, abym się spełniała i robiła, co lubię. Mówił, że damy radę, a on do mnie przyjedzie, jak tylko będzie okazja. Wiedział, że Bali jest dla mnie bardzo ważne i że to dla mnie ogromna szansa.


- Brawo dla męża i za takiego męża.
- To prawda. Jest dla mnie wielkim wsparciem. Stwierdził, że moje szczęście jest ważniejsze. I oczywiście przyjechał do mnie. Mieliśmy tam razem pracować, bo on też zrobił uprawnienia na pilota wycieczek, ale plany pokrzyżował nam koronawirus. Po miesiącu musieliśmy wrócić. Na razie w kraju czekamy na rozwój sytuacji na świecie. Wykorzystując swoje doświadczenie, przygotowuję oferty miejsc, które znam i mogę polecić z opisem, trasą, hotelami. Może coś w tym kierunku zadziałam. 


- O czym marzysz?
- O powrocie do normalności, żebym mogła już w końcu gdzieś pojechać. 


- Czego ci życzyć poza zdrowiem?
- Otwartych granic i braku kwarantanny. 

- Dziękuję za rozmowę.


Zdjęcia: archiwum Oli

Popularne posty