Warto utulić to małe dziecko, które jest w nas
Coraz popularniejsze jest przepracowanie swoich problemów z terapeutą. Gdzie go szukać, gdy z powodu pandemii każą nam siedzieć w domu? Zgłośmy się na konsultację online. Gosia Sztandke, psychoterapeutka i terapeutka uzależnień przekonuje, że wirtualne spotkania są skuteczne. Na co dzień prowadzi Ośrodek Psychologii Metyda w Warszawie, ale także przyjmuje zainteresowanych za pośrednictwem internetu.
"Każdy z nas nosi w sobie wewnętrzne dziecko, którym trzeba się zaopiekować. Nie jest to łatwe, ale warte pracy, aby żyło nam się lepiej" |
- Jaki jest stan emocjonalny Polaków?
- Jesteśmy społeczeństwem przepełnionym lękiem i złością. Składa się na to kilka czynników. Media informacjami straszą, bo łatwiej przerażonymi ludźmi sterować i zrządzać. Nosimy też w sobie traumy przekazywane od pokoleń. Nasi dziadkowie przeżyli czasy wojny, gdzie było dużo brutalności i agresji. Te doświadczenia przenosili na swoje dzieci, a naszych rodziców. Dodatkowo w socjalizmie na porządku dziennym była przemoc i alkohol. W efekcie jesteśmy przestraszeni, rozzłoszczeni, nie rozumiemy i nie umiemy sobie radzić z emocjami, które się w nas pojawiają. Mamy problemy z budowaniem relacji i często popadamy w nałogi.
- Czy można jakoś temu zaradzić?
- Doraźnie mogą pomóc intensywne ćwiczenia, medytacja, słuchanie motywacyjnych, czy coachingowych przemówień. To zagłusza poczucie lęku na pewien czas i daje wiarę, że można iść dalej. Jeśli jednak swoich negatywnych emocji nie przepracujemy, to będą one do nas wracały jak bumerang, powodując ataki paniki, agresji czy sięganie po używki.
- Co zrobić, aby poczucie bezpieczeństwa było w nas na dłużej?
- Warto iść na psychoterapię i zmierzyć się ze swoimi lękami. Wiem, że to pomaga, bo sama z takiej korzystałam oraz widzę pozytywne efekty u moich pacjentów. Najczęściej i najdłużej nosimy w sobie lęki z dzieciństwa. Porównuję ludzkie wnętrze do takiej szuflady, do której przez całe dotychczasowe życie wrzucamy trudne zdarzenia, które nam się przydarzyły. Chowamy je, aby o nich nie myśleć, i ich nie czuć. Gromadząc je, w końcu zapełniają szufladę i z niej wypadają, powodując w nas niekontrolowane zachowania. Na terapii, stopniowo przyglądamy się temu, co w tej szafce zebraliśmy. Mierzymy się z tym i osłabiamy negatywne emocje przez zastosowanie różnych technik. Jesteśmy coraz bardziej świadomi siebie, swoich uczuć i łatwiej nam nad nimi i sobą zapanować. Lepiej nam się żyje, poprawiają się relacje z innymi, osiągamy zamierzone cele. Pomaga w tym nauka opiekowania się sobą. Każdy z nas nosi w sobie wewnętrzne dziecko, którym trzeba się zaopiekować. Dziś jest modne mówienie „pokochaj siebie”. To jest jednak pusty frazes, który nie trafi do nas, jeśli nie wrócimy do tych miejsc, w których nie czuliśmy się kochani, nie zmierzymy się z tymi stanami. Dopiero wtedy możemy wyzwolić w sobie miłość do siebie. Jeżeli ktoś wychowywał się w bezpiecznych warunkach, w szacunku i zaspokojonych potrzebach, to wchodzi w dorosłe życie z wypełnionym wiadrem miłości, do innych a przede wszystkim siebie, bo wie, że jest wartościowy i mądry. A jeśli ktoś tego nie zaznał, to wiaderko miłości jest puste. Samo się nie zapełni. Dorosły człowiek sam nie potrafi w sobie wzbudzić tych emocji. Partner też nie ukocha, tak aby zapełnić pustkę w drugim człowieku. Trzeba wrócić do tych momentów, gdzie ta miłość była zaniedbana, gdzie czuło się samotnym, opuszczonym i trzeba się z tym zmierzyć. Utulamy te małe dziecko. Nie jest to łatwe, ale warte pracy, aby żyło nam się lepiej.
- To jak wychowywać nasze dzieci, aby w przyszłości nie mierzyły się z podobnymi problemami?
- Pozwalajmy dzieciom odczuwać i doświadczać emocje. Nie popełniajmy błędów naszych rodziców, którzy powtarzali nam: nie marz się, nie becz, dzieci i ryby głosu nie mają, chłopcy nie płaczą, jesteś beksą. To sprawiało, że uczyliśmy się blokować emocje. I dopiero w dorosłym życiu, gdy pojawiają się trudności, zalewa nas fala lęku, z którym nie umiemy sobie poradzić.
"Nie ma co się stresować. Problemy są po to, aby je rozwiązać. Warto się odważyć i przyjść na spotkanie z terapeutą na żywo lub online" |
- Jaką masz radę dla ludzi, który chcą skorzystać z pomocy specjalisty? Na co zwrócić uwagę szukając odpowiedniego dla siebie terapeuty?
- Warto sprawdzić, czy ma skończoną szkołę psychoterapii. Nie kursy, ale odpowiednią uczelnię. Tam jest superwizja, czyli praktyka pod nadzorem, aby jak najlepiej pomagać swoim pacjentom. Obowiązkowa jest także psychoterapia własna terapeuty. Pozwala ona na uświadomienie sobie własnych deficytów, schematów, doświadczeń, które nieświadomie możemy przenosić na relację z podopiecznym.
- Wybrałam terapeutę, umawiam się na spotkanie. Jak się na nie przygotować?
- Nie przygotowywać się. Nie ma co się stresować, lepiej się uspokoić i przyjść z tym, co się ma. To jest rozmowa. Nie trzeba zdobyć wiedzy. Psychoterapeuta jest przewodnikiem i odpowiednio pokieruje spotkaniem. Od tego jest, aby z bałaganu, który czasami w sobie nosimy wyłonić problemy i wspólnymi siłami nad nimi popracować. Trzeba po prostu odważyć się i przyjść na spotkanie czy to na żywo, czy online.
- Poradnictwo online się rozwija. Czy taka forma terapii ma szansę powodzenia?
- Ludzie, a także terapeuci, którzy od wielu lat leczą tradycyjnie, podchodzą sceptycznie do tej formy terapii. Sytuacja epidemiologiczna zmusiła nas jednak do intensywniejszych działań online. To, że nie możemy spotkać się na żywo, nie oznacza, że mamy zaprzestać leczenia. Terapia jest ważna, a skoro możemy pracować zdalnie, to korzystajmy z tego. Prowadzę moje grupy w takiej formie i mogę potwierdzić, że przynosi rezultaty. Oczywiście, nie wszystkie metody można wykorzystać z ten sposób, ale jest wiele innych, które się sprawdzają. Uważam, że wyłania się nowy nurt psychologii online.
- Konsultacja online może też być formą przełamania się do spotkania na żywo.
- Może i tak, ale ludziom pasują spotkania online, więc ja na siłę bym nie zmuszała kogoś do spotkań na żywo, jeśli metody w danym przypadku można zastosować w wersji zdalnej. Jedyna przeszkoda, jaką obserwuję, to zapewnienie sobie spokojnych warunków w domu do rozmowy. Trudniej jest się otworzyć, gdy za ścianą jest mąż lub inny członek rodziny. Niektórzy wychodzą do samochodu, aby porozmawiać, bo w domu nie mają intymnych warunków. Nie mam dużo takich osób, ale zdarzają się takie przypadki. Niektórzy boją się, że ktoś to może nagrać i wykorzystać. Nie ufają internetowi. Ja staram się zapewnić bezpieczną atmosferę na spotkaniach.
- Dlaczego zajęłaś się terapią i wspieraniem ludzi w radzeniu sobie z ich traumatycznymi przeżyciami, uzależnieniami?
- Sama pochodzę z rodziny dysfunkcyjnej. Rozumiem, jak to jest i co się czuje. Przeszłam też terapię i teraz wiem, że można sobie poradzić z uzależnieniami, trudnymi emocjami, wspomnieniami i tym, co nas blokuje. Jako wolontariusz pomagałam w ośrodku terapeutycznym. Zainspirowało mnie to do tego, aby pomóc innym wychodzić ze swoich problemów. Nie od razu jednak podjęłam taką decyzję. To był proces. Wcześniej szukałam swojej drogi. Zajmowałam się bankowością, ale źle się tam czułam. Studiowałam public relations. Sam kierunek nie do końca mi odpowiadał, ale tam miałam styczność z psychologią. Podobało mi się, gdy uczyłam się zagadnień z tego zakresu. Postanowiłam podjąć studia w tym kierunku i ukończyłam psychologię kliniczną. Im większą wiedzę i praktykę zdobywałam, tym bardziej chciałam się tym zajmować.
- Mimo własnych przeżyć nie chciałaś od tego uciekać?
- Nie. Ja się zmierzyłam ze swoimi demonami i mi to pomogło. Tym bardziej chciałam wesprzeć innych na ich drodze, bo z własnego doświadczenia wiem, że można i warto. I pomimo mojej wrażliwości, coraz bardziej mnie to fascynowało. 3 lata temu założyłam ośrodek psychoterapii. Przyjmuję pacjentów. Prowadzę terapię indywidualną i grupową. A teraz rozszerzam działalność także o usługi online.
"Ja kocham moją pracę i nie czuję się nią przeciążona. A w weekendy staram się odpoczywać i robić coś przyjemnego dla siebie" |
- A jaka jest Gosia, gdy nie jest terapeutką?
- To taka Gosia z sąsiedztwa, słuchająca hip-hopu, lubiąca muzykę elektroniczną, alternatywną, uwielbiająca sporty, np. wspinaczkę, windsurfing, ale też bywalczyni siłowni. Poza tym uwielbiam góry.
- To jak Ty znajdujesz na to wszystko czas? Twoja praca jest bardzo absorbująca i o różnych godzinach spotykasz się z pacjentami, a dodatkowo jeszcze się uczysz. I masz dwie córki? Czy Ty masz wydłużoną dobę?
- Nie. Ja kocham moją pracę i nie czuję się nią przeciążona. A w weekendy staram się odpoczywać i robić coś przyjemnego dla siebie.
- O czym marzysz?
- O porsche. Mam je nawet na pulpicie komputera.
- Super. Marzenia się spełniają, więc myślę, że to kwestia czasu, jak będziesz je miała.
- Mam taką nadzieję (śmiech). Marzę jeszcze o rozbudowaniu ośrodka terapii, zatrudnieniu ludzi i otwarciu domu terapeutycznego poza Warszawą, może na Mazurach, albo w Bieszczadach. Chcę też podróżować po świecie i zapewnić córkom studia za granicą. Jestem na etapie precyzowania kolejnych marzeń i śmielej je określam.
Zdjęcia: archiwum Gosi
Komentarze
Prześlij komentarz