Jestem szczęśliwym człowiekiem i chcę nim być jak najdłużej
Adrian
Beściak z Rzeszowa uważa, że wózek inwalidzki to po prostu inny sposób
poruszania się. Ma głowę pełną marzeń, które stara się cały czas realizować.
Dodatkowo pomaga spełniać pragnienia innym niepełnosprawnym. Codziennie przemierza
na wózku kilkadziesiąt kilometrów, z powodzeniem realizując akcję charytatywną
i udowadniając, że można wszystko, jeśli się tylko chce. Jest bardzo zajęty,
ale udało nam się porozmawiać zdalnie.
"Pomaganie i sport w pewnym stopniu nadają sens mojemu życiu"
- Skąd pomysł na akcję: The Best Trip "W drodze po pomoc", podczas której zbierane są pieniądze dla
potrzebujących dzieci?
- Pomysł powstał
z połączenia dwóch rzeczy, które sprawiają mi mega przyjemność, dają radość i w
pewnym stopniu nadają sens mojemu życiu. To pomaganie oraz sport. Bohaterem
tegorocznej wyprawy jest 7-letnia Karolinka Wolanin, która od urodzenia porusza
się na wózku inwalidzkim. Zebrane pieniądze zostaną przeznaczone na
rehabilitację oraz pomoc jej ojcu, który niedawno spadł ze schodów. Doznał
urazu mózgowo-czaszkowego i też jest częściowo sparaliżowany.
- Komu jeszcze udało się pomóc?
- Rok 2014 to
trasa: Kraków – Warszawa, gdzie do przemierzenia było ok. 500 km w 7 dni.
Bohaterem był wtedy 6-letni Krystian Greneczko. Udało nam się zebrać ok. 5 tys.
zł na jego rehabilitację. W 2015 roku przejechałem trasę: Rzeszów - Suwałki,
ok. 600 km w czasie 11 dni. Bohaterem był 12-letni Kuba. Uzbieraliśmy ponad 26
tys. zł. na dokończenie budowy nowego domu dla jego rodziny.
- Akcja The Best Trip z powodzeniem
jest realizowana od prawie trzech lat. Trudno jest namówić ludzi do
zaangażowania się w działalność charytatywną?
- Do
wolontariatu nie trzeba namawiać. Na szczęście są ludzie, którzy mają wielkie
serce.
- Czy Polacy są chętni do wpierania
innych, czy raczej negatywnie do tego nastawieni?
- Polacy są
mega tolerancyjni i z uśmiechem na twarzy reagują na tego typu akcje.
Aczkolwiek, niestety, często kończy się na uśmiechu i dobrym słowie, a nie na faktycznej
pomocy, np. jak w przypadku tej akcji, przelania pieniędzy na konto Karolinki.
"Stawianie sobie coraz wyżej poprzeczki i pokonywanie barier jest mega satysfakcjonujące"
- Przejechanie tylu kilometrów na
wózku to dość nietypowy i zapewne trudny sposób na pomoc. Jak Ci się udaje
wytrwać i wciąż mieć zapał do tej akcji?
- Jestem
człowiekiem, który lubi doprowadzać swój organizm do granic wytrzymałości na
treningach. Wiem, trochę to dziwne, ale taki już jestem. Stawianie sobie coraz
wyżej poprzeczki i pokonywanie barier jest mega satysfakcjonujące i bardzo to
lubię. Co do zmęczenia to wytłumaczenie jest proste - dużo trenuję i wysiłek
fizyczny nie jest mi obcy. Dodatkowo mój fizjoterapeuta, Marcin, każdego dnia
dba o to, by żadna kontuzja mi nie zagroziła.
- Uległeś wypadkowi komunikacyjnemu.
Jak do niego doszło?
- W 2011 roku,
a dokładniej 3 czerwca, miałem wypadek na motorowerze. Jechałem z kolegą, a ja
byłem pasażerem. Niefortunnie, bo przy prędkości około 40 km na godzinę,
wypadliśmy z zakrętu. Za chodnikiem był betonowy murek, w który uderzyłem
kręgosłupem. Od tamtej pory jestem sparaliżowany od klatki piersiowej w dół.
- Co robisz poza działalnością
charytatywną?
- Poza The
Best Trip pracuję w Fundacji Aktywnej Rehabilitacji jako instruktor. W skrócie
pomagam ludziom po wypadkach i nie tylko, nauczyć się żyć na nowo. Pracuję też
z dziećmi niepełnosprawnymi. Prowadzę zajęcia z CrossFitu dla osób na wózkach.
"Wózek to nie wyrok. Spełniajmy marzenia, róbmy to co kochamy"
- Dajesz przykład, że mimo wszystko
można robić wiele ciekawych rzeczy w życiu. Jak mieć w sobie taką motywację?
- Wbrew
pozorom to jest proste. Wystarczy, po prostu, chcieć. Trzeba zaakceptować to,
co nam się przytrafiło. Należy potraktować wózek jako inny sposób poruszania
się. To nie jest wyrok. Można żyć normalnie i być szczęśliwym. Spełniajmy
marzenia. Róbmy to, co kochamy.
- Masz jakąś radę dla ludzi, którzy
twierdzą, że nic im się nie udaje i łatwo się załamują? Jak się nie poddawać
mimo trudności w życiu?
- Załamać się
i poddać potrafi każdy. Brnięcie do przodu i pokonywanie swoich słabości to
sztuka, którą każdy z nas potrafi, ale nie każdy wykorzystuje. Chcieć to móc!
"Poddać się każdy może, jednak trzeba pokonywać słabości i brnąć do przodu"
- Jak wygląda Twój codzienny dzień?
- Podczas
akcji The Best Trip zaczynamy dzień około 7 rano. Szybko doprowadzamy się do
porządku, śniadanie, pakowanie samochodu i ładnych kilka godzin jazdy przed
siebie. Później dojazd do hotelu, masaż oraz ogarnięcie kilku spraw
organizacyjnych. I tak dzień za dniem. Natomiast jeśli chodzi o taką moją
zwykłą codzienność to już zależy od tego, co się dzieje w moim życiu w danym
momencie, ale takim stałym punktem są treningi, praca z osobami niepełnosprawnymi
(pomaganie w nauce samodzielności), spotkania ze znajomymi i obozy aktywnej
rehabilitacji, na których jestem instruktorem.
- Jakie są Twoje pasje,
zainteresowania?
- Uwielbiam
sport, maratony, dyscypliny, które wymagają dużej wytrzymałości. Interesuję się
również światem wózkowym, czyli ogólnie producentami, modelami. Ciągnie mnie do
tego, jak niektórych do mechaniki.
- O czym marzysz?
- Marzę o tym,
by dalej być tak szczęśliwym człowiekiem, jakim jestem i tak aktywnym oraz
ambitnym. Oby jak najdłużej.
- Życzę ci
tego. Dziękuję za rozmowę
Zdjęcia: Adam Kołodziej
Komentarze
Prześlij komentarz