Mimo iż jestem niepełnosprawny, to wiele mogę
16 lat temu Michał Ławryszek z Malborka uległ wypadkowi
samochodowemu. Ma uszkodzony rdzeń kręgowy i jeździ na wózku. W domu jednak
bywa gościem. Lubi podróżować, ciągle próbuje nowych dyscyplin sportowych.
Chętnie pomaga innym i cały czas przełamuje bariery, jakie stawia przed nim
los. Swoją energią i optymizmem zagrzewa ludzi do walki o siebie.
„Trzeba w życiu spróbować wielu rzeczy, aby wiedzieć z czego,
zrezygnować”
- Jeździsz na
quadach, pływasz, nurkujesz…dużo się u Ciebie dzieje…
- Jestem osobą, która lubi wyzwania także te ekstremalne. Podejmuję
je, by udowodnić sobie, że mimo iż jestem osobą niepełnosprawną, to wiele mogę.
Staram się co roku wyznaczać jakieś nowe
cele. Przed wypadkiem dużo pływałem i do dziś dnia woda jest dla mnie przyjaznym
środowiskiem. Zrobiłem patent żeglarski i motorowodny. Jestem instruktorem
pływania. Próbowałem także swych sił na nartach śnieżnych. To jednak mi mniej
odpowiadało.
- A to nie jest niebezpieczne? Ja chciałam się nauczyć
jeździć na nartach, ale wydało mi się to skomplikowane…
- Do wszystkiego trzeba podejść z rozsądkiem. Ważne jest też
grono ludzi, które się tym zajmuje. Jest w Polsce organizacja, która motywuje
niepełnosprawnych do takiej aktywności i skupia odpowiedzialne osoby, które na
pewno nie dopuściłyby do sytuacji zagrażającej życiu. W zeszłym roku byłem na
paralotniach. To wydaje mi się trudne, ale ma swoich zwolenników. Uważam, że trzeba w życiu
spróbować wielu rzeczy, aby wiedzieć, z czego zrezygnować.
- No tak, każdy może lubić coś innego. Słyszałam, że należy
sobie wybrać jedną rzecz i ją rozwijać…
- U mnie jest z tym problem, bo ja lubię wiele rzeczy. Chociaż
teraz można powiedzieć, że nurkowanie to hobby, które
rozwijam. I tutaj także poznałem fantastycznych ludzi. Instruktorzy nie tylko są
partnerami w wodzie, ale i w codziennym życiu. Niesamowite jest w nich to, że
wolą wolny czas spędzać z nami, mimo iż więcej się przy nas napracują,
pomagając nam w różnych czynnościach, niż odpoczywać bez nas. A warto podkreślić,
że wypływają nie tylko osoby z niedowładem kończyn dolnych, ale też niewidomi,
niesłyszący. Wydawałoby się, że nurkowanie w takich przypadkach jest nierealne,
a jednak nie. Tacy ludzie przeżywają to po prostu na swój własny sposób.
„Dla mnie nagrodą jest możliwość spotkania się z fajnymi
ludźmi, którzy motywują, inspirują”
- Aktywność ogólnie chyba jednoczy...
- Tak. Trzeba się jednak przełamać i spróbować. Czasami jak
człowiek nie ma celu, jest sam i zadręczony swoim problemem to zaszywa się w
domu. Pełnię funkcję konsultanta osób niepełnosprawnych przy burmistrzu miasta
Malbork. Staram się, aby na każdej imprezie miejskiej w Malborku był wydzielony
sektor dla osób niepełnosprawnych, były dostosowane toalety. Dzięki temu każdy
może swobodnie na takie imprezy się wybierać. Próbuję
robić wszystko, aby innym było łatwiej i przyjaźniej. Wcześniej sam miałem
problem z takimi wyjściami. Siedząc np. w siódmym rzędzie, gdy ktoś przede mną
stawał, ja już nie miałem możliwości nic zobaczyć. Nie raz dopychałem się do
bramek i prosiłem ochronę, aby dopuścili mnie do miejsca, gdzie będę mógł coś widzieć.
Teraz, odpowiednio wcześniej rozmawiam z organizatorami i oni mogą się
przygotować.
- Dużo pomagasz innym…
- To wszystko się fajnie nakręca. Sam korzystam z różnorodnych
możliwości, pomocy, wsparcia. W ten sposób zdobywam wiedzę i doświadczenie, z
którym mogę się podzielić z innymi i podpowiedzieć ciekawe rozwiązania. Na co
dzień jestem instruktorem Fundacji Aktywnej Rehabilitacji. Prowadzę regionalne
zajęcia w Malborku na basenie oraz na kręglach. Wspieram również swój region
pomorski i sąsiedzki warmińsko-mazurski
w projektowych zadaniach. Dla mnie
nagrodą jest możliwość spotkania się z fajnymi ludźmi, którzy motywują,
inspirują. Dzięki temu, że zrzeszyłem się z niepełnosprawnymi ludźmi z Malborka,
udało nam się stworzyć niezależną grupę i mamy możliwość korzystania z basenu
czy kręgli. Takie działania wyciągają ludzi z domu i integrują z innymi.
„Nauczyłem się, że nie wszyscy muszą mieć skrzydła i nimi
latać”
- A jak chcieć? Gdy człowiek dowie się o swojej tragedii to
jak nie załamać się, żyć aktywnie i szczęśliwie mimo wszystko?
- To jest trudne. Każdy jest indywidualny i przeżywa na swój
sposób. Żeby się przełamać, różnym ludziom przychodzi to inaczej. Mam swoich
podopiecznych, których starałem się za każdym razem wyciągać z domu, pokazywać
im, co ja robię i zapraszać na różne wyjazdy. Zdałem sobie jednak sprawę, że
oni mogą nie chcieć robić to, co ja, może lubią siedzieć w domu, przy
komputerze i to im sprawia przyjemność. Nauczyłem się, że nie wszyscy muszą
mieć skrzydła i nimi latać. Niektórzy mogą stacjonarnie siedzieć i się w pełni
realizować. Szanuję to. Są też osoby niepełnosprawne, które mają rodziny czy
też je założyły i mają teraz inne obowiązki. Ja jestem jeszcze wolny, mam mniej
zobowiązań i na więcej wyjazdów mogę sobie pozwolić. Chętnie z tego korzystam,
bo czuję się wtedy szczęśliwy.
- A u Ciebie długo trwało nim się przełamałeś?
- Przychodziło to z czasem. Byłem młodą osobą i nieświadomą
pewnych rzeczy. Niektóre sprawy się zawaliły, ale wózek dał mi nowe życie i
inne spojrzenie na świat. Gdy uległem wypadkowi, byłem jeszcze młody i
niechętny do nauki. Wcześniej myślałem o wyjeździe za granicę. Gdy siadłem na
wózek to już nie było to takie proste. To życie wybrało. Musiałem znaleźć inny
sposób na siebie. Pomyślałem więc, że muszę zrobić studia, aby zostać jakimś
dyrektorem, bo moje predyspozycje nie pozwalają już pracować fizycznie. Zrobiłem
pracownika socjalnego na licencjacie i pedagogikę na magisterce, bo lubię kontakt
z ludźmi. Później jeszcze ukończyłem różne kursy i szkolenia, zrobiłem uprawnienia
sportowe, aby lepiej móc współpracować z osobami niepełnosprawnymi.
„Wózek dał mi nowe życie i inne spojrzenie na świat”
- Słyszałam, że tańczysz…
- Zdarza mi się, ale nie zawodowo…
- Chodzi mi o to, że lubisz po prostu tańczyć…
- Przed wypadkiem to może i można było nazwać tańcem. Teraz
to jest po prostu kręcenie się wózkiem. Trudno było mi się oswoić i
pogodzić z tym, że już nie mogę tego robić. Gdy byłem na dyskotece, to czułem swoje
ograniczenia i było mi źle. Teraz mam świadomość, że moje życie jest,
jakie jest i muszę je zaakceptować. Nadal jestem duszą taneczną. Przed
wypadkiem prowadziłem imprezy. Byłem didżejem. Później próbowałem to kontynuować, ale było mi trudno. Moja sprawność bardzo mnie ogranicza. Cały sprzęt
jest ciężki i ktoś musiał pomagać mi go przenosić. Organizowanie wszystkiego i
angażowanie osób trzecich już nie było takie łatwe. Sprzedałem więc sprzęt i
zrezygnowałem z tego. Muzyka zawsze mnie relaksowała i tak jest do dziś. Wózek
dał mi inne życie. Są grupy taneczne niepełnosprawnych, ale moja sprawność mi
na to nie pozwala. Nie zawsze można robić to, co by się chciało, ale jest wiele
innych możliwości i z nich korzystam, ile mogę. Staram się ciągle czegoś nowego
próbować. Życie nie jest wcale takie straszne. Trzeba z niego brać co możliwe.
„Życie nie jest wcale takie straszne. Trzeba z niego brać co
możliwe”
- To niesamowite, bo jesteś pogodny, aktywnie działasz,
pomagasz innym. Są sprawni ludzie, którzy się załamują tak po prostu…
- Ja na ogół jestem osobą depresyjną…
- Naprawdę? Nie wyglądasz na taką…
- To byłoby chyba nieludzkie ciągle się śmiać. Pogoda ma na
mnie wpływ i miewam gorsze dni. Jednak lubię, jak się coś dzieje i cały czas
wyszukuję sobie różnych działań. Znam też wspaniałe osoby i chętnie się z nimi
spotykam. Dzięki nim jestem silniejszy. Wspierają mnie też rodzice.
- A co robisz, jak nie masz obozu, a na dworze pada?
- Wtedy wiele rzeczy robię zdalnie. Umawiam się na kolejne
wyjazdy. Zajmuję się bieżącymi sprawami, piszę do różnych instytucji, np. o
dofinansowania. Sprzęty, z których korzystam, wymagają następnych wniosków,
pism. Przygotowuje się na szkolenia albo szukam w internecie organizacji, z
którymi można współpracować. Mam wrażenie, że jak byłem młodszy, to więcej
robiłem i działałem. Wiele rzeczy się nauczyłem i chyba zajmuje mi to mniej
czasu.
- A może teraz czegoś innego oczekujesz od życia?
- Może czas na kolejne wyzwania…
- A o czym marzysz?
- O założeniu swojej rodziny.
- Serdecznie Ci tego życzę. Dziękuję za rozmowę.
Zdjęcia: archiwum Michała
Komentarze
Prześlij komentarz