Nie robię nic nadzwyczajnego – po prostu spełniam swoje marzenia
W latach 90. młody
człowiek marzył o budowie domu. Koleżanka zaproponowała mu, aby został
konsultantem w firmie kosmetycznej. Nic nie sprzedał. Szybko jednak znalazł
sposób jak zostać tam dyrektorem. Dziś, Grzegorz Michałowski z Iławy, pomaga
innym realizować swoje cele.
"Jeśli ktoś tylko chce to może wiele zdziałać. Nie dotyczy to tylko wąskiego grona ludzi"
- Czy trudno jest mężczyźnie
odnieść sukces w firmie kosmetycznej?
- W Polsce takich osób jak ja jest kilkaset. Ja nic nadzwyczajnego nie
zrobiłem. Firma, w której pracuję, daje szanse każdemu. Są tutaj różne
możliwości i jeśli ktoś tylko chce to może wiele zdziałać. Nie dotyczy to tylko
wąskiego grona ludzi.
- Cały czas jednak
musisz realizować wyznaczone plany, budować swoją grupę…
- Ale ja lubię swoją pracę. Fajne jest, że spotykam ciekawych ludzi, którym
mogę dać szansę, by zrealizowali swoje marzenia. Mnie cieszy, jak inni mają pieniądze i są szczęśliwi.
- Jak to się stało,
że zacząłeś pracować w branży kosmetycznej?
- Przypadkowo. Studiując w Bydgoszczy, chciałem sobie dorobić na życie.
Koleżanka zapisała mnie do Oriflame. Nie myślałem, że zwiążę się z firmą na tak
długo. Zresztą wszyscy we mnie wątpili.
- Koleżanka długo Cię
namawiała?
- Nie. Ja daję się namówić na wiele projektów, bo nie jestem asertywny. W
latach 90. wpisowe konsultanta było bardzo wysokie. Niestety, nie mogłem nic
sprzedać. Nie znałem się na kosmetykach, a były to dosyć drogie produkty. Zapisałem
się bardziej ideologicznie. Brałem udział w różnych manifestacjach, dotyczących
np. ochrony praw zwierząt.
- A co niby Oriflame
ma w sobie ideologicznego?
- To była pierwsza firma w Polsce, która nie prowadziła testów na zwierzętach.
Teraz to jest normą, ale wtedy nie. Szerzyłem tę ideę i to mi wyszło. Chciałem,
aby jak najwięcej ludzi używało takich kosmetyków i byłem w tym przekonujący. Szybko
zbudowałem swoją grupę i zacząłem zarabiać pieniądze.
- A pracowałeś gdzieś
indziej?
- Tak. Byłem elektronikiem w Telekomunikacji.
- I co, zrezygnowałeś na rzecz Oriflame?
- Jakoś tak wyszło. Uczyłem się wieczorowo. Później poszedłem na studia, których nie skończyłem. Dodatkowo pracowałem. Miałem marzenie, aby zbudować na wsi dom z ogrodem i tam mieszkać. Jak sobie policzyłem, to z ówczesną pensją nie udałoby mi się nic wybudować. Pomyślałem, że jeżeli szybko nie zrobię jakiegoś kroku, nie zmienię czegoś, to będę tam do końca życia pracował i nic nie osiągnę. To nie była zła praca, tylko otrzymywało się niskie wynagrodzenie. A ja chciałem od życia coś więcej. Potrzebowałem czegoś, co pomoże mi zrealizować moje marzenia. Kiedyś kredyty nie były takie dostępne jak teraz. Trzeba było na ten dom zarobić.
- I co, zrezygnowałeś na rzecz Oriflame?
- Jakoś tak wyszło. Uczyłem się wieczorowo. Później poszedłem na studia, których nie skończyłem. Dodatkowo pracowałem. Miałem marzenie, aby zbudować na wsi dom z ogrodem i tam mieszkać. Jak sobie policzyłem, to z ówczesną pensją nie udałoby mi się nic wybudować. Pomyślałem, że jeżeli szybko nie zrobię jakiegoś kroku, nie zmienię czegoś, to będę tam do końca życia pracował i nic nie osiągnę. To nie była zła praca, tylko otrzymywało się niskie wynagrodzenie. A ja chciałem od życia coś więcej. Potrzebowałem czegoś, co pomoże mi zrealizować moje marzenia. Kiedyś kredyty nie były takie dostępne jak teraz. Trzeba było na ten dom zarobić.
"Kluczem jest to co mamy w głowie. Mając pomysł, przyciągamy sposoby na jego realizację"
- Masz jakąś radę dla
osób, które długo szukają pracy?
- Kluczem jest to co mamy w głowie. Wszystko zależy od tego, jaki mamy cel i
plan na życie. Mając pomysł, przyciągamy sposoby na jego realizację. Nie wiemy
jak, ale to działa. Należy rozejrzeć się wokół. Zobaczyć to, co mamy w zasięgu,
przeanalizować wszystkie propozycje. Ja przede wszystkim myślałbym o czymś, co
jest na własny rachunek. My przecież sami potrafimy być swoimi szefami i mamy
największy wpływ na to, co się dookoła nas dzieje.
- Ale pracując u
kogoś, jest wygodniej. Nie ma się dużej odpowiedzialności, zrobimy robotę, po
godzinach zapomnimy…
- I też takie życie później mamy, bezbarwne często. Czytamy kolorowe czasopisma, oglądamy fajne filmy
i myślimy, że ten piękny świat to nie dla nas. A ja jestem zdania, że mogę
wiele i nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych. Jedyną barierą jest to co myślimy.
Jeżeli ustawię sobie jakąś przeszkodę i wmówię sobie, że jej nie pokonam, to
tak będzie. Uważam jednak, że świat jest tak poukładany, że to, co najlepsze
jest dla każdego. Pytanie tylko, czy my to chcemy? Jeśli tak to znajdziemy
sposób, żeby to osiągnąć. Jeśli mi na czymś zależy, to się udaje. Nie ma innej
opcji. Ja działam z wizją pomyślnego końca. Nie zastanawiam się, co będę robił, gdy
ktoś nie przyjdzie na spotkanie, ale widzę, jak ta osoba wychodzi na scenę i
dostaje brawa od tysiąca osób, które są na konferencji i gratulują osiągnięcia sukcesu. To jest
fajne, jak ktoś dziękuje, że w niego uwierzyłeś. To jest największa satysfakcja.
Miałem już kilkadziesiąt takich przypadków.
- Nie miałeś
momentów, że się załamywałeś, miałeś dosyć?
- Oczywiście, że miałem.
- I co wtedy?
- Nie ma co udawać, że człowiek się nie boi i nie ma gorszych dni. Nie jesteśmy
terminatorami. Ja też pracowałem za granicą na budowie. To nie jest żaden
wstyd. Kwestią jest ustalenie sobie pewnych rzeczy: co ja chcę, co mogę i na co
jestem gotowy się zgodzić. Nie sztuką jest grać i wygrywać jak jest się w dobrej
formie. Każdy ma prawo do gorszych dni. Sztuką jest grać i wygrywać jak się
jest w słabej formie.
- Ale to trudne…
- Mała byłaby satysfakcja, gdyby to było łatwe.
- Ale to trudne…
- Mała byłaby satysfakcja, gdyby to było łatwe.
- Jak jest źle trudniej wierzyć, że się
uda…
- Naprawdę trzeba to sobie poukładać w głowie. Możemy zakładać, że nam się nie
uda i wtedy nic nie zrobimy, albo wznieść się ponad przeciętność. Osiąganie
sukcesów musi być przede wszystkim w nas. To nie jest tak, że komuś musimy coś
udowadniać tylko sobie. Jak uwierzymy, że możemy zrobić, co chcemy, to nam
wszystko wyjdzie. My jesteśmy największym ograniczeniem i największym motorem
zarazem.
"Jestem szczęśliwy. Kocham ludzi i lubię im pomagać"
- Naprawdę jesteś zadowolony ze swojej pracy?
- Ja w ogóle jestem szczęśliwy. Mam fajną rodzinę, podróżuję po świecie, jeżdżę
motocyklem, żegluję, robię kurs instruktora narciarstwa. Nauczyłem się jeździć
na nartach w wieku lat 40. Wszystko można. Lubię, jak coś się dzieje. Mogę
sobie zimą jechać na 3-4 tygodnie w góry. Mam wymarzony dom. To dzięki temu, że
wierzyłem, że to wyjdzie. Ja nawet nie mam jakiejś specjalnej głowy do robienia
interesów. Nie znam się za bardzo na kosmetykach. Po prostu kocham ludzi i
lubię im pomagać. Robię to, co mi sprawia frajdę, a firma mi w tym pomaga. To
jest fenomen tej pracy. Jeżeli komuś dobrze życzę i mu wychodzi, to mi firma za
to płaci. Trudno jest mi sobie wyobrazić lepszy biznes.
- Rozumiem, że polecasz
tę pracę innym…
- Polecam taką, jaka będzie sprawiała satysfakcję. Ja się w ten sposób
realizuję, ale ktoś może w inny sposób się spełniać. Nie ma co narzucać. Praca
musi być spójna z naszymi
potrzebami i osobowością. Zapewne Oriflame
nie jest dla każdego. Nie należy robić nic na siłę, bo to wtedy nie ma sensu i
nic nam może nie wyjść.
- Twoja żona także
tutaj pracuje…
- Ewa jest przykładem osoby, która pracując w Oriflame nauczyła się
samodzielności, biznesowego myślenia. Uwierzyła w siebie i okazało się, że może
wiele, a firma dała jej możliwości rozwoju. Ona jest bardzo dobrym dietetykiem,
nawet najlepszym w regionie. Prowadzi własną firmę, jest dyrektorem w klubie Oriflame,
pomogła wielu ludziom.
"Można pragnąć coś całe życie i tego nie mieć. Jak się to wbije w ramy czasowe, to się wydarzy"
- Niedawno
podróżowałeś z koleją transsyberyjską do Irkucka. Nie bałeś się?
- Nie. Marzyłem o tym, więc nie mogłem się doczekać. Trema była jak przed każdą
wyprawą. Było dużo formalności, załatwiania. Byłem tam z synem. To taka nasza
męska wyprawa. Lecieliśmy do Moskwy samolotem, a stamtąd jechaliśmy pociągiem
do Irkucka. Wbrew pozorom to nie jest jakaś dzicz. Rosja to przecież słowiański
kraj. Spotkaliśmy się tam z życzliwością. Wyprawa była niezwykła.
- O czym marzysz?
- O czym marzysz?
- Do Australii chciałbym pojechać…
- Domyślam się, że wybierzesz się tam w niedalekiej przyszłości…
- Domyślam się, że wybierzesz się tam w niedalekiej przyszłości…
- W przyszłym roku. Bo marzyć to jedno. Trzeba określić jeszcze czas, kiedy ma
się to spełnić, w głowie poukładać wszystko i do dzieła, realizować cele. Można
pragnąć coś całe życie i tego nie mieć. Jak się to wbije w ramy czasowe, to się
wydarzy. Ja nie robię nic nadzwyczajnego. Po prostu realizuję swoje marzenia.
Cieszę się, gdy innym mogę także pomóc. Bo wszystko można, jeśli się tylko
chce.
Zdjęcia: Archiwum Grzegorza