Nie odpuszczajmy pragnień, ale dajmy sobie czas na ich realizację

Beata Przeczewska z Grudziądza od najmłodszych lat marzyła zostać logopedą. Długo w siebie wątpiła, ale pewnego dnia postanowiła zaryzykować i dziś prowadzi własny gabinet, który cieszy się dużą popularnością. Z wizyt nie tylko dzieci są zadowolone, ale także dorośli, bo właścicielka zaraża uśmiechem i optymizmem.


"Od dziecka lubiłam obserwować ludzi w jaki sposób mówią. Z czasem utwierdziłam się w przekonaniu, że chcę zostać logopedą”



- Już jako mała dziewczynka chciałaś zostać logopedą? Trochę to nietypowe pragnienie…
- Lubiłam obserwować ludzi i patrzeć, w jaki sposób mówią. To mnie fascynowało. Pracując jako wychowawca w domu dziecka, chodziłam z podopiecznymi do poradni logopedycznej. Byłam oczarowana sposobem prowadzonych zajęć przez pracującą tam panią Iwonkę. Utwierdziłam się w przekonaniu, że jest to mój zawód marzeń, ale póki co tylko w takiej sferze pozostawał.

- Nie zdecydowałaś się kształcić w tym kierunku?
- Nie od razu. Ponieważ pracowałam w domu dziecka, to skończyłam studia na specjalizacji opiekuńczo-wychowawczej. To jednak było trudne zajęcie. Przebywałam w placówce po 24 godziny na dobę. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że mąż jest dla mnie ważniejszy. Poszłam na pedagogikę przedszkolną oraz wczesnoszkolną i rozpoczęłam pracę w przedszkolu. Tam zaczęłam wprowadzać elementy logopedii na zajęciach. A że bardzo mi się to podobało, to w końcu zdecydowałam się na studia w tym kierunku.

- Logopedia to dosyć ciężki kierunek…
- To prawda, ale wtedy czułam, że jestem na to gotowa. Były i utrudnienia. Nie mam prawa jazdy, a wykłady miałam w Bydgoszczy, a później w Toruniu. Próbowałam jeździć autobusem, ale nie pasował mi rozkład. Cały czas woził więc mnie mój mąż Wojtek. Jak miałam 10 godzin zajęć, to na mnie czekał. I tak co dwa tygodnie. Jak on to wytrzymał, to nie wiem. Podziwiam go za to. A na domiar tego, pojawiły się poważne problemy zdrowotne. Przeżyłam dramatyczne chwile. Strasznie mnie to podłamało i źle wpłynęło na moją psychikę. Zamiast tryskać energią, czułam się coraz gorzej. Rodzina wspierała mnie, jak mogła, ale było to niewystarczające. Na mojej drodze stanęła osoba, obecna teraz koleżanka,  przed którą potrafiłam się otworzyć.  Dużo rozmawiałyśmy. Skupiałyśmy się także na moich marzeniach i planach. Pomagało to oderwać się od smutnych myśli. Moja rozmówczyni, powiedziała mi, że za ścianą jest kancelaria prawna, która kończy działalność i będzie tutaj pusty lokal. Zachęcała mnie do otwarcia własnego gabinetu logopedycznego. Nie wierzyłam, że mogłoby mi się udać, ale tak poprowadziła rozmowę, że po spotkaniu oznajmiłam czekającemu na mnie mężowi na przystanku, że otwieram poradnię. Niespełna miesiąc później po tej rozmowie i obronie dyplomu Logopedy rozpoczęłam swoją działalność.

- Brawo za odwagę i determinację…
- Czuję, że Bóg dał mi tragedię, abym zmobilizowała się do otwarcia gabinetu. Wątpię, czy w innych okolicznościach stałoby się to tak szybko i żebym poprowadziła to z taką energią. Niektóre rzeczy, które nas dotykają, są dramatyczne, ale widocznie są po coś.



„Różne rzeczy nas w życiu spotykają, ale widocznie są po coś”


- Jak poradzić sobie z trudnym przeżyciem? Teraz popularne są hasła, aby ciągle być radosnym. To nie takie proste, gdy dzieje się źle.
- Na pewno potrzeba czasu. Nie da się uśmiechać od razu. Próbowałam. Na początku mówiłam, a dobra, zapominamy. Nie było to takie łatwe, jak się mogło wydawać. Ważne  jest wsparcie bliskich. Teraz już inaczej do wszystkiego podchodzę i potrafię sobie sama wiele rzeczy wytłumaczyć. Gdy jednak jest nam źle, nie bójmy się prosić o pomoc.

- Jak widać, dobrzy ludzie potrafią zmotywować, do realizacji marzeń…
- Tak. Zaczęłam działalność w jednym małym pomieszczeniu. Za jakiś czas koleżanka, opuściła swój lokal, w którym pracowała po sąsiedzku. Postanowiłam go także wynająć i zrobić tam salę terapeutyczną z pomocami dydaktycznymi. W tym samym budynku od wielu już lat pracowali także architekci. Jak mijaliśmy się na korytarzu, to w żartach mówiłam im, że jak kiedyś stąd odejdą, to wezmę od nich salę. Śmieli się, abym ich nie wykopywała, bo oni się nigdzie nie wybierają. Pewnego dnia oznajmili mi, że się przenoszą i ich sala zostaje wolna. I tak małymi kroczkami doszłam do tego, co mam dziś.

- Wynika z tego, że nie wszystko musi zadziać się od razu…
- Taka była moja droga. Zaczynałam od biurka i lustra. Praktycznie bez pieniędzy. Oszczędności poszły na zakup mebli i pomalowanie ścian. 1 sierpnia otwierałam gabinet, a 15 sierpnia miałam pierwszego podopiecznego. Dalej już poszło.

- Jaką masz radę dla ludzi, którzy chcą coś zrobić, ale często szybko odpuszczają…
- Przede wszystkim to warto marzyć. To nadaje sens życiu. Jeśli coś nie idzie w danym momencie po naszej myśli, to nie odpuszczajmy swoich pragnień, ale dajmy sobie czas na ich realizację. Różne drogi kreuje nam los. Czasami są one wyboiste i zaskakują nas jakieś zdarzenia. Tuż obok swego czasu był wolny duży lokal. Byłabym o krok do przodu, gdybym go wcześniej wynajęła, ale finanse mi na to nie pozwoliły i musiałam ustąpić. Rozsądek też jest potrzebny. Nie odpuściłam marzeń, ale zrobienie czegoś w danym momencie. I wierzę, że dojdę do swojego celu, ale inną drogą. Wcześniej wybierałam inne kierunki, ale one przybliżały mnie do realizacji celu: pedagogika do lepszej pracy z dziećmi, praca w domu dziecka do radzenia sobie z różnymi młodymi ludźmi. To mi pomaga teraz. Marzyłam o logopedii i mimo, iż na początku wydawało mi się to nierealne, to małymi krokami szłam do celu. Dlatego nie do końca uważam, że wszystko musimy robić na siłę. Nie odpuszczajmy tylko marzeń, a reszta się poukłada. Są też tacy, którzy tkwią w niewygodnym, narzekają, ale nic nie robią. A czasami warto wziąć sprawy w swoje ręce. Reguły nie ma na to, jak należy realizować marzenia, bo każdy idzie swoją drogą. Trzeba jednak chcieć i zacząć działać.


"Różne drogi kreuje nam los. Czasami są one wyboiste i zaskakują nas jakieś zdarzenia. Nie odpuszczajmy jednak marzeń, a reszta się poukłada”


- W jaki sposób chciałabyś jeszcze rozwinąć swoją działalność?
- Chcę robić warsztaty dla rodziców. Takie praktyczne zajęcia pokazujące jak w łatwy sposób przygotować pomoce edukacyjne z tego, co mamy w domu i jest niedrogie. Wiele dzieci ma zaburzenia sensoryczne związane z dotykiem. Odpowiednie zabawki są drogie i nie każdego na nie stać. Chciałam znaleźć taki złoty środek. Zaczęłam sama robić maty. Wykorzystałam karimatę, czystego mopa i inne domowe rzeczy. Postępy dzieci, dzięki temu, są nieziemskie. I tak się wkręciłam, że zaczęłam szukać kolejnych inspiracji. Książka paraliżuje maluchów, bo mają wrażenie, że będą musiały się uczyć, jak w szkole. A takie pomoce inaczej działają i przynoszą efekty. Fajnie byłoby oderwać chociaż, na chwilę wszystkich od tych laptopów, telefonów i różnych grających i denerwujących zabawek, by robić takie proste rzeczy, angażujące członków rodziny i pozwalające na wspólne spędzanie czasu.

- Jak wypoczywasz?
- Kocham góry. Tam się najlepiej czuję.
- Góry? A nie jakieś kurorty za granicą?
- Oj nie. Nie byłam nigdy za granicą naszego kraju. Nie ciągnie mnie tam. Boję się latać samolotem, więc po co się męczyć. Lubię aktywny wypoczynek. Ten klimat mi sprzyja, dodaje energii i jak wracam, to chcę działać. Góry są dla mnie idealne. Co roku staramy się z mężem  tam być. Mam lęk przestrzenny. Mogę wejść wysoko, ale widok mnie paraliżował. Przełamałam to jednak i teraz śmiało podziwiam panoramy.

- Czy można pokonać lęki?
- Tak. Mam męża, który mnie w tym wspierał i z każdym kolejnym wyjazdem byłam coraz silniejsza. Dziś mam wrażenie, że moje odczucia są podwójne: podziwiam piękny widok i czuję wielką radość, że pokonuję swoje słabości. To nie dzieje się od razu i jak za dotknięciem magicznej różdżki, ale chcąc, można przezwyciężyć lęki. Mam wielką satysfakcję, że weszłam, dałam radę, widzę takie piękno i się nie boję. W przyszłym roku planujemy wejść na Rysy.



„Jesteśmy 11 lat razem. Czuję się bezpieczna i wiem, że mogę na męża liczyć”

- Duże więc szczęście dobrze się dobrać. Jak się z mężem poznaliście?
- Nie miałam z kim iść na studniówkę, więc moja ciocia chrzestna poznała mnie z ze znajomym swoich córek, Wojtusiem. Towarzyszył mi na balu. I mimo iż praktycznie się nie znaliśmy, to razem świetnie się bawiliśmy, jakbyśmy byli kumplami od dawna. I tak już zostało. Jesteśmy 11 lat razem. Po ślubie – 8. Fajnie jest. Przez cały ten czas ani razu się nie pokłóciliśmy.
- Niemożliwe…
- Naprawdę. Oczywiście mamy odmienne zdania, ale nie zamiatamy problemów pod dywan, tylko je przegadujemy. Bardzo dużo ze sobą rozmawiamy.

- Każdy ma jakiś gorszy dzień, coś go zdenerwuje i najłatwiej stres przenosi się na najbliższych. A Wy co, tak po prostu sobie rozmawiacie?
- Jak to kobiety, mamy różne dni, ale wtedy np. czytam książkę, gotuję, albo idziemy razem na siłownię. Jak męża coś zdenerwuje, to może mi się wygadać i w drugą stronę też to działa. Nie rozmywamy problemu. Rozmawiamy raz krócej raz dłużej. Zdarza się, że się popłaczę z emocji na koniec, ale to nie jest kłótnia, nie odbywa się to tak, że każdy się wykrzyczy, powie swoje i pat. Ja może i nie raz bym tak zrobiła, ale mąż mnie nauczył tych rozmów i wiem, że tak jest lepiej. Razem się uzupełniamy. Czuję się bezpieczna i wiem, że mogę na niego liczyć.

- O czym marzysz?
- O zdrowiu, bo różnie z nim bywa. Chcę móc chodzić po górach jak najdłużej. Marzę o klinice. Takim centrum terapii i rozwoju dziecka. Tutaj już jest trochę ciasno. Chcę znaleźć ludzi do współpracy, którzy będą działać głównie z pasji, a nie tylko dla pieniędzy, a dzięki temu przyjmować więcej dzieci. Marzę o pełnej rodzinie, ale nie nastawiam się jakoś. Jak się nie uda, to jest tyle dzieci do kochania, że tę miłość jest gdzie przelać. Marzymy z mężem też o małym w domku w górach. Na razie finanse nam na to nie pozwalają, ale nigdy nie wiadomo co się może wydarzyć. Może wygram na loterii? Warto marzyć i sobie nie odpuszczać.

- Życzę spełnienia tych marzeń. Dziękuję za rozmowę.

Fot. Archiwum Beata Przeczewska

Komentarze

  1. Piękny tekst :-) zawsze wierzyłam, że Ci sie uda Beata :-) masz w sobie tą determinację do osiągania założonych celów ;-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Realizując podróżnicze marzenia, znaleźli miłość swojego życia

Małymi krokami idź do przodu, odkrywaj, poznawaj, działaj

Warto utulić to małe dziecko, które jest w nas