Niech szczęście, które jest we mnie, rozkwita wciąż na nowo

Na pytanie, kim jest, odpowiedziała: kobietą, mamą, żoną, psychologiem, a także przewodnikiem dla innych w drodze rozwoju osobistego. Elżbieta Juszczyk z Gdyni prowadzi warsztaty i spotkania, na których uczestnicy mogą przeanalizować swoje problemy, zmierzyć się z lękami i odnaleźć rozwiązania w trudnych sytuacjach. A wszystko to okraszone serdecznością, mądrością i w przyjaznej atmosferze.


"Ja widzę świat jako energię. Uczucia, słowa, ludzie są energią i oddziałują na siebie wzajemnie. Nie ma przypadków i jesteśmy w ciągłej interakcji z Wszechświatem" 


- Na Facebooku są fragmenty książki, którą tworzysz. Można z nich poznać Cię, jako ciekawą postać. Są tam teorie psychologiczne, ale napisane w zrozumiały sposób, a na dodatek przełożone przykładami z twojego życia. To inspirujące. Kiedy planujesz publikację?
- Nie wiem. Książkę pisze cały czas życie. Noszę w sobie różne opowieści, które są świadectwem tego, co ja przeżyłam oraz zachętą, aby pójść drogą rozwoju. Gdy zaczęłam zamieszczać fragmenty w Internecie, zauważyłam, że dużo osób je czyta, motywuje się nimi i jest ciekawych, co będzie dalej. Obserwując te reakcje, zastanawiam się, jak ta książka ma wyglądać. Czy mam pisać tylko o tym, co radosne czy też czasami trudne do przyjęcia? Czy to ma służyć mi, czy innym? W praktyce zawodowej stosuję metodę ustawień systemowych, która pozwala przyjrzeć się relacjom rodzinnym oraz uczuciom, nierzadko odziedziczonym po przodkach. Zdałam sobie kiedyś sprawę, jaka szkoda, że moich rodziców już nie ma. Tata zmarł ponad 20 lat temu, mama 15. Nie zdążyłam ich zapytać o wiele rzeczy, ale wcześniej nie miałam świadomości, co bym chciała wiedzieć. Mam jednak nadzieję, że kiedyś to przeczytają moi synowie, więc książka powstaje także z myślą o nich. Opowiadam o swoich przeżyciach, ale historie z niektórych rozdziałów które opisuję, dzieją się teraz. Umówiłam się sama ze sobą, że raz w tygodniu napiszę jakiś fragment czy rozdział i tak tworzę. Kiedy całość będzie gotowa do druku? Jeszcze nie wiem.

- 24 lata pracujesz zawodowo. Jacy w Twoim przekonaniu są ludzie? 
- Różni psychologowie różnie odpowiedzieliby na to pytanie. Ja widzę świat jako energię, o której mówi fizyka kwantowa. Uczucia, słowa, ludzie są energią i oddziałują na siebie wzajemnie. Nie każdy jest gotowy na takie spojrzenie na życie. Wydaje mi się, że psychologia zmierza w tym kierunku, by znowu tak na to spojrzeć. 100 lat temu mówił już o tym Jung, uczeń Freuda. W pewnym momencie ich drogi się rozeszły, bo Jung zaczął mówić o zjawiskach synchronicznych, tzw. znaczących zbiegach okoliczności. Jego zdaniem nie ma przypadków i jesteśmy w ciągłej interakcji z Wszechświatem. Z tego możemy czerpać wiedzę na temat siebie, jak sobie pomóc, a dla mnie jako psychologa, jak pomóc innym. Do mnie najczęściej przychodzą ludzie z polecenia, którzy wiedzą, w jaki sposób pracuję i są na to otwarci. Warsztaty, które organizuję, są także dla mnie niezwykłą przygodą i jestem wdzięczna, że mogę tak pracować. Spotykam pięknych wewnętrznie ludzi, będących w podróży przez życie, w mniejszym lub większym kryzysie, ale z otwartością by znaleźć rozwiązania.

- Dużo się teraz mówi, że nie ma przypadków. Gdy ludzi spotykają tragedie w życiu, to trudno jest im uwierzyć, że znajdzie się rozwiązanie. Co byś im poradziła? 
- Powiedziałabym to, co było zarówno moim odkryciem oraz o czym piszą moi nauczyciele. Kryzys jest szansą na rozwój. Psychiatra David Hawkins w książce „Technika uwalniania” napisał, że czasami podświadomie prowokujemy kryzysy w swoim życiu, bo inaczej byśmy się nie rozwijali wewnętrznie. Jeśli wszystko jest dobrze, życie płynie spokojnie, to siadamy przed tv, idziemy do pracy, kładziemy się spać. Nie trzeba się zastanawiać, o co w tym naszym istnieniu chodzi. Kryzys pozwala nam wejść na drogę świadomego rozwoju wewnętrznego. Możemy spojrzeć na siebie i swoje życie i zastanowić się nad sobą, a w kolejnym kroku dostrzec różne rozwiązania.

- A jak wyjść ze swojego dołka, jak zrobić ten krok? Wielu boi się pójść do psychologa…
- Psychologia nadal jest postrzegana jako pomoc terapeutyczna. Zapominamy, że to także możliwość rozwoju osobistego, szeroko pojętego. Osoby, które do mnie przychodzą, przeważnie są między 35-45 rokiem życia. Mają pewien etap życia za sobą, np.: dzieci podrosły albo zawodowo osiągnęły jakiś pułap i zastanawiają się, kim są teraz, czego potrzebują. Czasami sprawia to kryzys, a niekiedy przemyślenia wynikające z większej dojrzałości. Trudności w związku też są takim wyzwalaczem. Ważne, aby się wspierać i chcieć razem rozwiązywać problemy. 

- Prowadzisz wiele warsztatów z rozwoju osobistego, ale głównie dla kobiet. Czy mężczyźni nie potrzebują takiego wsparcia? 
- Wydaje mi się, że takie zajęcia powinien prowadzić mężczyzna. Nie jest dobrym pomysłem, abym ja kobieta, prowadziła krąg rozwojowy dla panów. Takie warsztaty już funkcjonują, chociaż jest ich mało. Hawkins, który prowadził jedną z najlepszych praktyk psychiatrycznych w Stanach Zjednoczonych, po przekroczeniu 50 lat zauważył, że ma ponad 20 zdiagnozowanych chorób. Odkrył, że drogą do wyzdrowienia jest uwalnianie uczuć, które są tłumione wewnątrz nas. Zastanawiał się, dlaczego tak się dzieje. Uświadomił sobie, że wynikało to z przekonania, iż uczucia są dla dzieci, artystów i kobiet, a nie dla mężczyzn. To jest bardzo inspirująca historia, pokazująca co mężczyznom pomaga i dlaczego tak trudno im sięgnąć po pomoc. Do dziś takie przekonanie funkcjonuje. Fajnie, że się to zmienia, ale potrzeba na to jeszcze trochę czasu.


"Psychologia jest moją pasją. Oczywiście miałam chwile zwątpienia i zastanawiałam się, czy tego nie rzucić. Wtedy jednak działo się coś, co przekonywało mnie, że mam wytrwać na tej drodze"


- Dlaczego wybrałaś psychologię? 
- Już w liceum wiedziałam, że chcę uczyć się na takim kierunku. Nawet nie miałam „planu B”, mimo iż te studia, były jednymi z najbardziej obleganych i trudno było się dostać na psychologię . A ja czułam, że to jest moja droga. Cieszę się, że wykonuję ten zawód, bo jest on moją pasją. Oczywiście miałam chwile zwątpienia i zastanawiałam się, czy tego nie rzucić. Wtedy jednak działo się coś, co przekonywało mnie, że mam wytrwać na tej drodze. Kilkakrotnie dzwonił telefon i zachęcano mnie do działań w obszarze psychologii, np. do napisania rekomendacji książki, która była tematem moich warsztatów czy udzielenia wywiadu dotyczącego metody, którą pracuję. Jakby wszechświat mówił do mnie : “ Nie zostawiaj tego, rób to dalej”.

- Czy mając wiedzę i doświadczenie psychologa, łatwiej jest być mamą?
- Tak. Mam dwóch synów, starszy ma 20 lat, a młodszy 10. Widzę różnicę w sposobie ich wychowywania. Studia skończone 25 lat temu dały mi jakąś wiedzę, później nadal się szkoliłam. Jednak dużo łatwiej mi się wychowuje teraz młodsze dziecko. Więcej rozumiem, ale też jestem bardziej świadoma ograniczeń. Wiem, co sprzyja rozwojowi dziecka w domu, jak i w szkole, gdzie przebywa wiele godzin. Mimo iż szkoły się rozwijają, to pozostaje jeszcze wiele do zrobienia w oświacie. Widzę też, jak młodszy syn funkcjonuje, jaką wiedzę mu zaszczepiam, w jakie miejsca go zabieram. W Zakątku Rozwoju na Grottgera, który prowadzę, odbywały się kiedyś warsztaty dotyczące misji życiowej i uczestniczył w nich mój młodszy syn. Myślę, że on w wieku 20 lat będzie miał dużo większe spektrum widzenia świata niż starszy syn w jego wieku.

- Chciałby być psychologiem? 
- Nie wiem kim będzie, ale mam nadzieję, że wyboru dokona zgodnie ze swoim sercem.

- Powinniśmy kierować się sercem czy rozumem? 
- Odpowiem przykładem. Znam mężczyznę, który nie wiedział jaki zawód obrać. Tata mu podpowiadał, że dobrze, aby mężczyzna był inżynierem, bo na taki zawód jest zapotrzebowanie. Poszedł na takie studia, ale jeśli wybrany zawód nie jest naszą pasją, to staje się cierpieniem. Ten człowiek trzy lata był na pierwszym roku studiów, zmieniał kierunki nie mogąc znaleźć swojego miejsca. W końcu udał się do psychoterapeuty i odkrył, co sprawiłoby mu radość i o czym marzył od dziecka. Wierzę, że jeśli obierzemy drogę rozwoju zgodnie z głosem serca, to nie będzie nas to męczyć. Ken Robinson w książce „Uchwycić żywioł” napisał, że jeśli odkryjemy swój żywioł, swoją pasję to możemy pracować nawet przez 10 godzin i to nie będzie nas męczyć. Jeśli czegoś nie lubimy to bardzo szybko się zmęczymy, zniechęcimy i wypalimy. Oczywiście warto zbadać rynek, by wiedzieć, na co jest zapotrzebowanie, ale trzeba znaleźć w sobie talent i zastanowić się, w jaki sposób przekuć go na wartość dla świata. Trzeba nauczyć się słuchać siebie.

- Ludzie, którzy przychodzą na spotkania do Ciebie, wynoszą dużo dobrego dla siebie. A co Tobie dają takie spotkania? Nie męczą się problemy innych?
- Gdy pracowałam 20 lat temu innymi metodami niż teraz, to faktycznie moja praca mnie męczyła. Teraz już nie. Wychodzę często ze spotkań z poczuciem wdzięczności, że ludzie zapraszają mnie w podróż do swojego wnętrza. Osoby przychodzą do mnie z niezwykłymi historiami życiowymi. I to jest wspaniałe móc im towarzyszyć w drodze rozwoju.


"Martwiąc się przywołujemy to, co nas smuci. Możemy zaczynać dzień od żalu za to, czego nie mamy, albo wdzięczności za to, co mamy. Wybierając drugie, będziemy szczęśliwsi"


- Wiele osób czuje się nieszczęśliwie. Co byś im poradziła?
- Polecam praktykowanie wdzięczności za to, co mamy. Tak naprawdę, codziennie możemy być z czegoś zadowoleni, np. z tego że świeci słońce…

- Ludzie nie potrafią się z tego cieszyć… 
- Na ostatnich warsztatach zadałam zadanie domowe, aby codziennie rano napisać 5 rzeczy, za które jestem czy też mogę być wdzięczna. Robiąc to, zaczniemy dostrzegać, jak wiele rzeczy sprawia nam radość. To da nam nowe spojrzenie na nasze życie, będziemy myśleli o rzeczach pozytywnych, a tym samym przyciągali ich więcej. Martwiąc się przywołujemy to, co nas smuci. Wszystko jest energią i podobne przyciąga podobne. Możemy zaczynać dzień od żalu za to, czego nie mamy, albo wdzięczności za to, co mamy. Wybierając drugie, będziemy szczęśliwsi.

- Co Ci życzyć? 
- Tego, aby życie wciąż przynosiło mi ciekawe rozwiązania. Zadowolenia ze swojej drogi, aby szczęście, które jest we mnie wciąż rozkwitało. Marzę, aby Zakątek się rozwijał i aby usłyszało o nim jak najwięcej osób by móc skorzystać z tego, co tutaj proponujemy. W „Niebiańskiej przepowiedni” możemy przeczytać, że im więcej ludzi będzie czuło radość, miłość, tym bardziej świat będzie się zmieniał na lepsze. Wielu autorów książek twierdzi, że jesteśmy w czasach zmiany świadomości. Oznacza to, że idziemy w dobrym kierunku. I niech tak dalej będzie.

- Wszystkiego dobrego. Dziękuję za rozmowę. 

Zdjęcia: archiwum Eli

Komentarze

Popularne posty