Mamy po prostu szczęście i z niego korzystamy
Pewnego dnia spotkało się dwoje ludzi. Wtedy jeszcze nie rozumieli tego momentu. Za jakiś czas los ich połączył. Dziś wspólnie przemierzają ścieżki życia, uzupełniając siebie nawzajem. On tworzy muzykę. Ona pisze teksty. On chciałby wszystko zrobić w przysłowiowe „5 minut”, a ona mobilizuje go do staranności. Zapraszam do świata Beaty i Michała Turzyńskich z Redy.
- Michał, tworzysz muzykę, malujesz i wykazujesz w tych dziedzinach talent. Jakie zdolności jeszcze skrywasz?
- (Michał) Bajer do dziewczyn (śmiech).
- (Beata) Michał jest wrażliwy, ma ciekawe pasje, co kobiety rajcuje. Mężczyzna siedzący na kanapie i oglądający tv jest mało atrakcyjny. A Michał potrafi zaskakiwać swoimi talentami.
- (Michał) Interesuje mnie jeszcze rzemiosło w drewnie i żeglarstwo. Najbardziej jednak ciągnie mnie do muzyki.
- (Michał) Moja muzyka jest odzwierciedleniem tego, co w danym momencie czuję. Najciekawsze kawałki wychodzą mi, jak przychodzi jakiś dół.
- (Michał) Wracam myślami do tamtej chwili. Muszę przyznać, że w muzyce klasycznej z tego, co stworzyłem w takich sytuacjach, to chyba tylko jeden kawałek mi się podoba…
- Mówisz jak prawdziwy artysta, który tworzy dzieła, a nie docenia siebie…
- (Michał) Łatwiej docenić kogoś. Wobec siebie jesteśmy najsurowszymi krytykami. Większość ludzi chyba tak ma. A ten kawałek, o którym wspomniałem, zawiera najwięcej uczuć. Tworząc go, czułem najgłębszą w życiu depresję.
- (Michał) Nie. Daje mi do myślenia i pozwala docenić co mam teraz.
- (Michał) Kobiety mnie inspirują i je najchętniej maluję.
- (Michał) Nie lubię malować pejzaży. Podobają mi się ładne widoki, ale na ścianie w domu bym sobie tego nie powiesił. Piękno kobiet jest ciekawsze do utrwalenia. To takie wyzwanie.
- (Michał) Dla mnie, w malarstwie, nie. Do rzeźby już tak.
"Moja muzyka jest odzwierciedleniem tego, co w danym momencie czuję" |
- Beatko, czy trudno jest żyć z artystą?
- (Michał) Jakim artystą?
- (Beata). Absolutnie nie. Sztuka pozwala Michałowi się otworzyć, bo wbrew pozorom jest on nieśmiałą osobą. Tworząc, o tym zapomina, więc może pokazać, co mu w duszy gra. To jest bardzo dobry człowiek o życzliwym sercu, więc żyje mi się z Michałem bardzo dobrze.
- (Michał) Mam za dobre serce i wielu ludzi to wykorzystuje, np. w pracy. Jestem żołnierzem i powinienem być stanowczy i postępować zgodnie z przysłowiową zasadą „twardej ręki”, ale jak ludzie mnie o coś proszą to, łatwo ustępuję i odpuszczam.
- (Michał) Właśnie jest taki zgrzyt. Można się przyzwyczaić do niektórych rzeczy. Ta praca ma też swoje dobre strony i to doceniam, ale nie jestem typowym żołnierzem i nie zgadzam się z niektórymi sprawami.
- (Beata) Plusem jest to, że Michał zajmuje się w wojsku tym, co kocha, czyli żeglarstwem więc z tego czerpie radość. Ma też w porządku kolegów.
- (Michał) Daje mi taki spokój duszy. Można przemyśleć sobie różne sprawy. Wszystko zostaje na lądzie, a ty odpływasz.
- (Michał) Zazwyczaj na tydzień lub dwa.
"W związku ważne jest zaufanie. Większość czasu spędzamy razem i jest nam razem dobrze" |
- Rozumiem, że jak wracasz, to jesteś grzeczny w domu.
- (Beata) Michał jest generalnie grzeczny. To jest mąż idealny: sprząta, gotuje…
- I zaśpiewa przy tym…
- (Beata) A w niedzielę parzy mi kawkę do łóżka. Jako żona czuję się zadbana przez swojego męża.
- Jak słodko…
- (Beata) Naprawdę tak jest. Michał jako mężczyzna jest dla kobiety wspaniały. Oczywiście, zależy też, czego się w życiu szuka…
- (Beata) Absolutnie nie.
- (Michał) Czasami może myślami tylko gdzieś odlatuje. Dobrze mi jest jednak z moją żonką.
- (Beata) Ja Michała nie ograniczam w żaden sposób…
- (Michał) To prawda. Jakbym powiedział Beatce, że teraz chcę wyjechać np. do Danii, to nie byłoby problemu. Fajne jest to, że nie muszę kłamać, bo znajduję zrozumienie. A po co się oszukiwać? A jakby się coś stało, to lepiej, żeby żona wiedziała, gdzie jestem i mogła mi ewentualnie pomóc.
- (Beata) W związku ważne jest zaufanie. Poza tym, oprócz jego spotkań z kolegami większość czasu spędzamy razem i jest nam razem dobrze.
- (Michał) Beatka pisze też teksty do mojej muzyki.
- (Beata) Jestem wsparciem dla Michała i pierwszym odbiorcą jego twórczości.
- Mocno krytykujesz?
- (Beata) Czasami bardzo mocno.
- (Michał) Beatka ciągle każe mi coś zmieniać. To bas nie w tym miejscu to dźwięk za wysoko. Czasami już mówię, by przestała, bo przecież to mój kawałek ma być (śmiech).
- Beatko, piszesz teksty do stworzonej muzyki czy najpierw powstają słowa…
- (Beata) Najpierw jest muzyka. Michał gra mi akordy, które nucę sobie, a w międzyczasie, chodząc po domu, przychodzą mi do głowy słowa, które układają się w tekst. Jest kilka tekstów, które leżą w szafie.
- (Michał) To prawda, są takie. Nawet moje, bo ja sam też piszę, ale na razie sobie leżą i łapią kurz. Może przyjdzie taki dzień, że ujrzą światło dzienne, ale to nie jest jeszcze ten moment.
- Beatko czy Ty też grasz na jakiś instrumentach?
- (Beata) Na nerwach (śmiech). Nie powiem, że nie czuję muzyki, bo każdy w jakiś sposób ją odbiera. Mam jednak kiepski głos. Na jedynym instrumencie, jakim grałam, to były cymbałki. Mobilizuję jednak Męża, aby kończył swoją muzykę i myślę, że w ten sposób go uzupełniam. Michał chciałby wszystko zrobić w 5 minut, a jak nie wychodzi, to rezygnuje.
- (Michał) To prawda. Mam z 50 rozpoczętych kawałków, ale nieskończonych.
- (Beata) A ja jestem ambitna i jak się za coś zabieram, to uważam, że trzeba to dokończyć z najwyższą starannością.
- (Michał) Czasami zaczynam utwór i myślę, że go skończę, ale następnego dnia coś innego przychodzi mi na myśl i za to się zabieram, a o tamtym nawet zapominam. Dopiero za jakiś czas natrafiam na tamten kawałek i myślę, że fajnie brzmi, ale i tak jakoś nie kończę, bo już inne dźwięki mi po głowie chodzą.
- Coś Ci ciągle w tej duszy gra…
- (Beata) Trzeba zaznaczyć, że Michał to samouk. Sam uczy się wszystkiego. Nie skończył szkoły muzycznej. Jak szedł na studia, na edukację artystyczną w zakresie sztuki muzycznej, to nie znał nawet nut. Dostrzeżono jednak w nim talent i się dostał.
- (Michał) Tylko ja i jedna dziewczyna nie mięliśmy żadnego wykształcenia muzycznego i nie znaliśmy nut. Inni mieli łatwiej. My musieliśmy się więcej uczyć. Dziś już niewiele z tego pamiętam. Nuty nie są mi potrzebne do komponowania. Na gitarze zacząłem grać od czwartej klasy podstawówki. Tata narysował mi akordy, chociaż nie zna dźwięków. Później próbowałem na klawiszach. Ciekawiły mnie różne instrumenty, więc chciałem na nich zagrać.
- (Beata) Michał pochodzi z artystycznej rodziny samouków. Dziadek malował wielkie reklamy i obrazy na zamówienie. Teść gra i maluje. Bracia również próbowali swoich sił w muzyce, a wszystkiego uczą się sami i jak się okazuje, mają talent.
- Chciałbym zagrać jeden koncert z dużą widownią. Nie marzy mi się jednak kariera.
- Naprawdę? Dlaczego nie?
- Kameralnie chciałbym działać, może w jakieś małej kawiarni. Nie umiem tworzyć na zawołanie. U mnie wszystko musi powstawać swoim torem. W technikum miałem trzy zespoły.
Jeden grał na weselach. Drugi, w stylu funkowo-jazzowym był ze starszymi kolegami, od których dużo się nauczyłem. Trzeci był rockowy. W kościele też grywałem na organach. I w takim małym gronie dobrze się czuję.
- (Michał) Ja już wszystko mam.
Zdjęcia: archiwum Beaty i Michała
Komentarze
Prześlij komentarz