Szkoda czasu na bycie nieszczęśliwym

Uśmiech, serdeczność i pogoda ducha to pierwsze określenia, jakimi można opisać Jolantę Ambrożewicz z Białegostoku. W połączeniu z profesjonalizmem, ciekawością świata i chęcią dzielenia się z innymi tym, co najlepsze powstaje ciekawe połączenie osoby, która praktycznie każdego dnia radzi, wskazuje ciekawe rozwiązania i inspiruje do działania.



"Wierzę, że każdy ma niepowtarzalny potencjał, którym warto podzielić się ze światem"



- Kim jest Jolanta Ambrożewicz? 
- Znajomy użył ostatnio określenia człowiek-zagadka, gdy zobaczył mnie na zdjęciu ze spotkania z jednym z programistów. Chętnie bywam tam, gdzie są świetni ludzie, ciekawe inicjatywy i projekty. Od pewnego czasu kreuję i promuję marketing interakcyjny - sztukę komunikacji i budowania relacji w oparciu o wartości i interakcje. Uczę przedsiębiorcze osoby, w jaki sposób mogą współpracować i promować swoje działania atrakcyjnie i z radością. O sobie mogę powiedzieć, że jestem kobietą, która od dłuższego czasu stawia na rozwój. I swój, i innych. Uważam, że właśnie dzięki połączeniu naszych indywidualnych talentów możemy wzrastać jeszcze szybciej. Wierzę, że każdy ma niepowtarzalny potencjał, którym warto podzielić się ze światem. Chcę wykorzystywać możliwości, jakie się pojawiają. Zrozumiałam już, że życie jest kruche i nie warto go marnować. Dlatego działam i łączę kropki, czyli różne wartości, pomysły, biznesy i ludzi. Interakcje pozwalają mi jeszcze lepiej poznawać świat, innych i siebie. 

- Niektórzy twierdzą, że życie jest trudne i nie warto się wysilać… 
- Tak, życie bywa różne, raz lepsze, raz gorsze. Mnie też zdarzają się upadki, pomimo mojego optymizmu i ogromnej pogody ducha. Na tym jednak polega życie, aby szukać pozytywów i rozwiązań. Wiem też, że są osoby pesymistyczne i wolą narzekać niż cokolwiek robić. Miałam kiedyś takie obok siebie i zmieniłam towarzystwo. Mamy prawo wybierać, z kim jesteśmy. W pewnych dozach takie zachowania są do zaakceptowania, bo każdy może mieć chwilę słabości czy potrzebować odreagować stresujące sytuacje. Jestem tego bardziej świadoma i już mnie to tak mocno nie drażni. Ważne, aby nie było to ciągłym stanem. Fajnie, gdy można wspólnie się inspirować, a nie dołować. 

- Jak masz gorsze dni, to jak sobie z nimi radzisz?
- Rozmawiam z mężem, który jest dla mnie ogromnym, bezcennym wsparciem we wszystkim co robię. Dzwonię też do siostry, a czasami sięgam po coś słodkiego (śmiech).

- Zdrowy deser nie musi być zły…
- Tak, są zdrowe desery i staram się po takie sięgać lub sama je przygotowywać. Wszystko w ramach rozsądku. A nawet jeśli czasami przedobrzymy, to trzeba wiedzieć, kiedy powiedzieć sobie dość. Może być tak, że przez chwilę potrzebowaliśmy odskoczni, ale później warto zastanowić się dlaczego, wyciągnąć wnioski i iść dalej. Życie przecież jest niezwykłą podróżą. 

- Co Ciebie inspiruje?
- Potrafię się zainspirować wszystkim, np.: zdaniem, cytatem, przyrodą, otoczeniem. Czasami sięgam do książek albo pisma świętego, które otwieram na dowolnej stronie i po prostu czytam. Tam zawsze czeka na mnie coś dobrego. Coś, co rozjaśnia, podpowiada. Często uczestniczę w różnych warsztatach, konferencjach, szkoleniach. Lubię też brać udział w konkursach, w których wygrywam, albo książki, albo wejściówki w różne ciekawe miejsca. Ostatnio na przykład na tor wyścigowy. Poza tym niezwykle inspirują mnie ludzie. Ich historie, opowieści, doświadczenia. Wykorzystuję każdą okoliczność sprzyjającą rozmowie. To niezwykłe, dowiedzieć się podczas wizyty w SPA, że pani, która wykonuje masaże, pracowała wcześniej w hospicjum, obecnie pomaga też niepełnosprawnym. Takie momenty ogrzewają moje serce. 


"Mąż jest dla mnie ogromnym, bezcennym wsparciem we wszystkim co robię" 



- Dlaczego warto się rozwijać? To wymaga czasu, pracy, pieniędzy…
- Rozwój jest dla mnie jedną z podstawowych wartości. Obok wolności, rodziny, miłości, wiary i zdrowia. Każda okazja do dowiedzenia się czegoś nowego jest cenna. Wydaje mi się, że bez rozwoju człowiek się cofa, a jak coś jest nieużywane, to zanika. Jestem przerażona, obserwując ludzi, którzy ograniczają się do oglądania TV, która sama w sobie nie jest zła, ale niewiele wartościowego wnosi do życia. Rozwój pozwala siebie poznać, docenić, zaakceptować, a dzięki temu stać się ciekawszym, lepszym i tym, co dobre emanować na innych. To zaś sprawia, że po prostu jesteśmy szczęśliwsi. 

- Czym jest dla Ciebie życie? 
- Życie jest energią, ogniem, ciepłem, radością, zagadką, określonym czasem do wykorzystania. Jak najlepiej, jak najpełniej, dbając przy tym o siebie, swoich bliskich, ale też ludzi wokół nas zgromadzonych i inne istoty. Kocham zwierzaki, psiaki, kociaki. Życie jest nam darowane z różnymi przygodami, czasem fajnymi, a czasem gorszymi, ale jestem świadoma, że wszystko jest po coś. Wiele różnych zdarzeń doświadczyłam i wiem, że cokolwiek by się działo, to po pewnym czasie wychodzi z tego jakiś pozytyw, nawet jeśli coś bolało. Dlatego nie można się załamywać, poddawać tylko trzeba walczyć i to, co się dzieje, przekuwać na wartości. 

- Co byś powiedziała innym, którzy mają marzenia, ale uważają, że życie jest niesprawiedliwe, trudne i ciężko plany realizować?
- To prawda, życie nie jest sprawiedliwe i trzeba po prostu przyjąć to do wiadomości. Polecam książkę „Paradoks szympansa”. Fenomenalna pozycja o tym, jak radzić sobie z emocjami. Dla własnego dobra warto wyzbyć się złudzeń i przestać się kłócić z faktami. Są pewne sprawy, na które nie mamy wpływu i trzeba je zostawić swojemu biegowi. Możemy jednak robić szereg innych zadań, np. realizować swoje marzenia. Na tym powinniśmy się skupiać. Mamy tendencję przerzucania odpowiedzialności na innych. Mówimy, że nam się nie udaje, bo ktoś lub coś jest temu winien i przestajemy działać. Jest fajna modlitwa: „Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić, i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego”. Uważam, że marzenia to nasza sprawa i od nas zależy, czy je zrealizujemy. Kiedyś marzyłam, aby podróżować po ciepłych krajach, ale bałam się latać samolotem i mając propozycję wyjazdu… odmówiłam. W końcu dojrzałam. Małymi krokami zadbałam o realizację tego zamierzenia: odłożyłam pieniądze, przełamywałam się do samolotu i w końcu wybrałam się w podróż. 

- Rozumiem, że dziś już lubisz latać… 
- Dokładnie. Wiele przeszkód jest w naszej głowie. Warto zdać sobie sprawę, że nikt nie zadba o nas lepiej niż my sami. Im wcześniej sobie to uświadomimy, tym szybciej nastąpi proces zmiany. O ile jej chcemy. Wierzę, że jak się czegoś mocno pragnie, to znajdzie się sposób, a jak czegoś nie chce, to przeszkodę.



"Życie jest niezwykłą podróżą. Warto więc skupić się na realizacji marzeń i szukaniu rozwiązań. Wiele przeszkód jest tylko w naszej głowie"


- Porozmawiamy o pracy. O co chodzi z tym marketingiem interakcyjnym, który tak promujesz? 
- To jest kierunek, który jest kumulacją moich dotychczasowych doświadczeń, pasji do marketingu, biznesu, przedsiębiorczości. Od dawna mnie to interesuje. W liceum brałam udział w konkursie przedsiębiorczości. Tematyka prospołeczna też jest mi bliska. Fascynuję się ludźmi, ich życiem, zachowaniami. Chciałam nawet być psychologiem, by pomagać innym. Intuicyjnie już czułam, że ludzie się różnią, ale i mają wiele wspólnego. To inspirujące. Spotykają ich odmienne sytuacje, na które inaczej reagują, ale na pewno na każdą są jakieś rozwiązania. Na studia psychologiczne nie poszłam, bo nie było nas stać… 

- Widocznie inną drogą miałaś iść…
- Patrząc z perspektywy czasu, można tak powiedzieć. Byłam w liceum o profilu socjalnym, więc kwestię nastawienia na relacje w pewnym stopniu zaspokoiłam. Kształciłam się także na pedagogice, ale kończyłam też kierunki związane z biznesem. Marketing interakcyjny jest połączeniem tych wszystkich elementów, które mnie interesują. Stawia na interakcje, relacje, poznawanie siebie i innych, dbałość o wartości oraz współpracę. 

- Wielu ludziom marketing kojarzy się ze sprzedażą i myślą, że będzie ktoś coś wciskał. Jak łamiesz te bariery? 
- To prawda, są takie skojarzenia. Ja jestem szczęściarą, bo każdy produkt, którym się zajmowałam, miał swoją wartość i pakiet korzyści. Z klientami nawiązywała się fajna i nawet długofalowa relacja. Ubolewam nad sytuacjami, gdzie są prezentacje, na których osobom starszym wciska się przedmioty, a oni biorą na nie kredyty. To jest przerażające i w mojej ocenie niemoralne. Z marketingiem jest jak z każdym innym narzędziem, którego można użyć w różnym celu. Jedni w dobrym, a inni w złym. Ja zachęcam, proponuję, oferuję, wyjaśniam, przedstawiam możliwości i daję szansę drugiej stronie, aby poznała produkt czy usługę, ale nie wywieram presji. Zależy mi, aby klient był zadowolony i wybrał to, co jemu będzie odpowiadało. Nie stoi za moim postępowaniem jakaś ukryta nagroda, którą otrzymam, gdy wyrobię narzucone limity, bo ich nie mam. Klienci często wracają i doceniają to, co chciałam im przekazać. Działam w różnych obszarach, ale pracuję z myślą o kliencie. Lubię różnorodności, poszukiwanie rozwiązań. Praca jest wtedy ciekawsza. 

- Twoje posty na Facebooku są bardzo optymistyczne. Pozytywy odnajdujesz będąc nawet w szpitalu. Skąd czerpiesz energię na takie postrzeganie świata?
- Z życia. Z tego, że jest. Z energii od ludzi, którzy wzruszają mnie coraz bardziej, zwłaszcza osoby starsze. Kilka lat temu byłam przy odejściu babci. Takie chwile są trudne, ale zmuszają do refleksji. Jesteśmy tutaj przez chwilę i na pewno możemy zrobić coś dobrego. Wierzę, że w każdym człowieku jest dobro, tylko czasami się gubimy pod wpływem różnych doświadczeń, a nawet otaczających nas ludzi. Warto czynić dobro i nim obdarzać innych, bo to wraca. Podobnie jest z pesymizmem, który też wraca. Widzę to i świadomie wybieram lepszą stronę mocy (śmiech). Polecam. Przetestujcie i sami zobaczycie, że to ma sens.



"Kocham zwierzaki, psiaki, kociaki. Marzę o stworzeniu własnego schroniska, przyjaznego czworonogom"



- Najbliższe plany?
- Trochę odpocząć. Mam napięty grafik, więc przyda mi się mały urlop. A dalej chcę działać w marketingu i propagować współpracę. Otworzyła się u mnie puszka twórczości. Zresztą często się śmieję, że cierpię na coś takiego jak nadkreatywność. Jestem też swego rodzaju wojownikiem i jeśli mogę o coś zawalczyć i zadbać w najbliższej okolicy lub komuś pomóc, to chętnie działam. To dla mnie ważny aspekt, aby propagować działania prospołeczne, wspierać potrzebujących i zwierzaki.

- O czym marzysz?
- Na mojej liście marzeń, ale już prawie jako cel, jest wystąpienie na konferencji TED. Jestem podekscytowana tym tematem, zgłębiam wiedzę. Pragnę, aby moje działania przynosiły efekty. Marzę również o stworzeniu własnego schroniska, aby pomagać zwierzakom. I chciałabym mieć dom z basenem (śmiech).

- Czego Ci życzyć?
- Niesłabnącej energii i zdrowia.

- Dziękuję za rozmowę.
Zdjęcia: archiwum Joli

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty