Rękodzieła tworzone z pasją i sercem

Swoimi rękoma ubarwia świat. Wyczarowuje kolorowe Mikołaje, które figlarnie przezywa „łobuziakami”, czesankowe czapki, kominy, szale, a także narzuty, poduszki czy kto sobie co wymyśli. I niby zajmuje się tym od półtora miesiąca, to tak naprawdę tworzy już od dziecka. Jako mała dziewczynka cięła firanki, aby uszyć ubranka dla lalek. Potrafi stworzyć wspaniałe rzeczy z niczego.  Dziś Dorota Stańczak z Józefosławia spod Warszawy chce przekonać innych, że rękodzieła to żadna tandeta, ale wartościowe prace. A w jej wykonaniu są naprawdę niepowtarzalne.


"Nie umiem zrobić dwóch identycznych rzeczy. W każdej pracy jest cząstka mnie, bo tworzę z pasją"



- Przed Świętami miałaś dużo pracy, bo ludzie chcą mieć oryginalne prezenty. Jakich rzeczy wykonałaś najwięcej?
- Łobuziaków. Tak się spodobały znajomym, że chcieli je mieć w domu. Moja mama się nimi zauroczyła, że dwa wybrała. Nie umiem zrobić dwóch identycznych rzeczy. Każdy jest niepowtarzalny. Zainteresowanie jest też czapkami, szalami, kominami. Zdarzyło mi się również wykonać kocyk dla kotka. Pewna pani, która mieszka ze swoim pupilem, chciała mu zrobić prezent pod choinkę i zwróciła się do mnie o wykonanie takiego niezwykłego upominku.

- Skąd czerpiesz inspiracje?
- Z internetu i z otoczenia. Ludzie sami podsyłają różne sugestie, propozycje. Aby sprawniej szła mi praca, postanowiłam pójść na kurs szycia na maszynie. Nigdy z niej nie korzystałam. Nauczycielka była przekonana, że szyję od dawna. Bardzo szybko opanowałam zasady. Nauczyłam się ciekawych rzeczy i chcę je teraz wykorzystywać na co dzień.

- Co Ci daje tworzenie swoich prac?
- Szczęście.
- A czy był czas, kiedy nic nie robiłaś? 
- Tak. Przez długie lata wykonywałam rozmaite prace. Nie wypadało mi zajmować się czymś dodatkowo. Nie czułam się wtedy do końca sobą. Nie żałuję. Musiałam widocznie przejść tę drogę, aby zrozumieć, co jest dla mnie najważniejsze. I już wiem, w jakim kierunku mam w życiu iść.

- Jakie planujesz kolejne kroki?
- Mam mnóstwo pomysłów. Nawiązałam nową współpracę i będę prowadziła kursy jak robić rękodzieła i jak tworzyć rzeczy domowego użytku z wełny czesankowej. Przede mną niesamowite wyzwania i działania w Nowym Roku. Jestem szczęśliwa, że robiąc to, co kocham, mogę się rozwijać. 


"My sami powinniśmy być najgorliwszymi fanami swoich pomysłów i dopingować siebie"


- Co byś powiedziała osobom, które mają pomysły, ale boją się działać?
- Nie ma się co bać. Trzeba wierzyć w siebie i brać się do pracy. Pamiętajmy, że nikt nie da nam tak ogromnej szansy, jaką sami sobie możemy stworzyć. Lęk powstaje tylko w naszej głowie. My sami powinniśmy być najgorliwszymi fanami swoich pomysłów i dopingować siebie.

- Niektórzy twierdzą, że jak mieszkają w małych miejscowościach, to nie ma dla nich możliwości rozwoju. Ty przeczysz tym poglądom. Pochodzisz z Prabut (woj. pomorskie) i Twoimi pomysłami są zainteresowani nie tylko Polacy, ale i mieszkańcy innych krajów…
- Małe miejscowości nie są ograniczeniem. Dzisiaj, w dobie Internetu, można robić wielkie rzeczy z krańca świata. Trzeba chcieć. A poza tym, to tylko takie przekonanie, że duże miasto to duże możliwości. Tam jest wszystko i tak naprawdę trzeba się ścigać z innymi, by się pokazać. Nie wystarczy mieć pomysł. On musi być rewelacyjny i najlepiej z zapleczem finansowym. W małych miasteczkach wiele rzeczy brakuje i łatwiej jest się przebić. Zauważyłam jednak, że nawet jak ktoś ma talent, to się boi pokazać, albo nawet jak zadziała, to już się nie dokształca i staje w miejscu. A trzeba się rozwijać, by iść dalej.

- Miewasz gorsze dni?
- Mnóstwo.
- I co wtedy? 
- Usypiam dzieci i działam. Tworzenie poprawia mi humor. To najlepsze lekarstwo na skołatane nerwy. A jak coś fajnego zrobię, to bardzo się cieszę. Wychodzą mi w takich chwilach najlepsze rzeczy.

"Trudne momenty nie mogą doprowadzić do tego, że się poddajemy. One sprawią, że staniemy się silniejsi, lepsi"


- W dzisiejszych czasach coraz więcej ludzi narzeka, na swoją trudną sytuację i nie ma motywacji do działania. Ty jesteś uśmiechnięta i rozpiera Cię energia. Jak Ty to robisz? 
- Jednym rozpadają się związki, drugim przytrafia się śmierć kogoś bliskiego. To straszne momenty, ale one nie mogą doprowadzić do tego, że się poddajemy. Takie doświadczenia sprawią, że staniemy się silniejsi, lepsi. I nie śmiejmy się z własnych marzeń. Jeśli wykonujemy rękodzieła, to je twórzmy. Mamy ochotę iść na jakieś spotkanie, to idźmy. Jak coś zaplanujemy, to do dzieła. Kopniaki życiowe są po coś. Czasami musi nam ktoś coś zabrać, abyśmy mogli coś docenić. 

- Niekiedy te kopniaki są tak wielkie, że trudno jest wierzyć, że damy radę
- Musimy sobie dać czas. Trzeba przejść wszystkie etapy wewnętrznej żałoby. Jeśli coś tracimy, to musimy się wypłakać, wyżalić, nawet obrazić na cały świat. W końcu przychodzi moment, kiedy możemy stanąć na nogi. Tylko ludzie, którzy bronią się przed swoimi emocjami, to co chwila się potykają.  

- A teraz wszyscy na około mówią: „uśmiechaj się”, „pędź do przodu”, „nie zatrzymuj się”…
- Nie, to tak nie działa. Musimy się wyryczeć, poprzeklinać, wykrzyczeć. Trzeba sobie pozwolić na wszystkie emocje. One są częścią nas. Tego nie można tłumić, bo i tak w końcu z nas wyjdzie, ale w najmniej odpowiednim momencie. Należy przez wszystko przejść w swoim czasie. Jednym zajmuje to krócej innym dłużej. Nie ma co patrzeć na innych. Słuchajmy siebie i swoich potrzeb. I w końcu przychodzi taki moment, że sami jesteśmy w stanie kopnąć się w tyłek i ruszyć z miejsca, w którym utknęliśmy. I wtedy z łatwością odkryjemy swój talent, co chcemy robić, co nas raduje. Jak pozbieramy się sami ze sobą, to spotkamy także odpowiednie osoby, które z nami zostaną. Nie będziemy już przyciągali ludzi podobnych do tego, co w danym momencie myślimy, czy czujemy, np. jak jesteśmy nieszczęśliwi, to dokoła będą nieszczęśliwi ludzie. Ja dwa lata temu też byłam w bardzo trudnej sytuacji. Kompletnie nie wierzyłam w siebie. Zastanawiałam się, jak ja sobie poradzę, jak będzie wyglądało moje życie. Potrzebowałam jednak tego czasu, by dojść do miejsca, w którym teraz jestem i czuję się szczęśliwa. I za żadne pieniądze nie chciałabym wrócić do tego, co było wcześniej. A miałam, z pozoru wszystko: poukładane życie, dom, rodzinę, byłam managerem, mogłam chodzić na kursy. Wszystko się posypało. Tak naprawdę wtedy nie byłam szczęśliwa, jak jestem teraz. Jestem samotną mamą, ale mam cudowne dzieci, nie jestem przytłoczona i robię to, co uwielbiam. Inna sprawa, że nie czuję się samotna. Jak się pozbierałam, to mam dookoła siebie wspaniałych ludzi. 



"Jestem mamą i mam pasję, która staje się moim zawodem. Dzięki temu jestem szczęśliwa"


- Jakie masz plany na 2018?
- Zatrudnienie ludzi i działanie nie tylko w Polsce.
- Ale to już nie będą prace od Ciebie… 
- Ale to nie o to chodzi. Ja chcę dać innym szansę rozwoju. Nauczyć ich i z nimi współpracować. Chcę zrobić tak, aby rękodzieła nie były niszową sprawą, ale stały się ważne i żeby Polska bardziej doceniła, co robimy. Już dość tej chińszczyzny. A przecież mamy w kraju wielu utalentowanych artystów, którzy wykonują niesamowite rzeczy. Warto, aby tworzyli dla ogółu, a nie tylko w wąskim gronie.

- O czym marzysz?
- Chcę spędzać z moimi dziećmi jak najwięcej czasu i jednocześnie robić to, co kocham. To daje mi szczęście.

- Życzę Ci spełnienia tych marzeń.
Dziękuję za rozmowę.

Zdjęcia: archiwum Doroty 

Komentarze

Popularne posty